Od
razu rzuciłam się po sztylet. Po każdej jego stronie wyryto jakieś
literki. Ale w każdym powtarzały się dwa razy i. II to rzymska
dwójka. Więc te ukryte cyfry to dwie dwójki.
-Słuchajcie.
Tutaj w każdym wyrazie powtarzają się literki i. A dwie literki i
to rzymska dwójka. Więc mamy dwie dwójki. I co mamy z tym zrobić?
-Poprzednio
mieliśmy do przeszukania kilka miejsc. Tym razem możliwości są
miliony. Może z czasem coś znajdziemy?-pocieszał nas Jim, już po
raz kolejny- Zajmijmy się swoimi sprawami, odpocznijmy trochę.
Zaniedbywaliśmy nasze grupy Jack, trzeba do nich wrócić. Może
ktoś na coś wpadnie.
-Dobra,
ja idę do siebie -rzucił na odchodne Jack.
-Ja
też, ktoś w końcu musi zrobić obiad -pożegnała się Jenny.
Zostałam
sama z Jimem. Chodził po pokoju nie mogąc znaleźć sobie miejsca.
Wiedziałam jak bardzo chciałby wiedzieć już o co chodzi. Podobnie
jak ja, chwilami był detektywem-amatorem. Ale na psychice ludzkiej
też dobrze się znał. Podeszłam do okna. Nie wiem czemu, ale
lubiłam tak popatrzeć sobie gdzieś tam... Jakby coś mnie tam
ciągnęło. Wolność...
-Jim,
kto to jest Lalkarz?-spytałam się go. Może trochę naiwnie, ale
potrzebowałam jakiś informacji, żeby na coś w końcu wpaść.
-Dobre
pytanie -odparł mi na to- Jest panem tego domu. Z tego co już
wiesz, uwięził nas tu. A co konkretnie chciałabyś wiedzieć?
-Skoro
on dla nas jest Lalkarzem, to my dla niego kim? Marionetkami? Czy po
prostu pierwszymi lepszymi ludźmi skądś, ze świata.
-Nie
wiem tego Anabel. Ma do nas bardzo dziwne podejście. Prawie nigdy
nie mówi do mnie po imieniu. A ciebie nazywa piórem. Sam nie wiem
dlaczego.
-Pióro?-powtórzyłam.
-Tak
-zaśmiał się cicho- A na Jacka ciągle mówi Szczur. Do mnie
Doktorze, a do Jenny po prostu Jenny. Nigdy z tobą nie rozmawiał?
-Nie.
Tylko tyle, żeby mi powiedzieć, jak otworzy dla mnie jakiś pokój.
Głos znikąd -odpowiedziałam.
On
tylko się uśmiechnął. Wiedział coś, ale nie chciał mi
powiedzieć. Chociaż gdyby było to coś ważnego, to pewnie by
powiedział. Jakieś podejrzenia pewnie. Jak woli zachować je dla
siebie, ja nie mam nic przeciwko. Wyszłam z salonu i skierowałam
się do swojego pokoju. Położyłam się na łóżko. Patrzyłam w
sufit. Myśli ciągle latały mi po głowie, niczym liście w
wietrzny dzień. Dlaczego „on” nazywa mnie piórem? Czemu akurat
mi dał ten wisiorek? Chwyciłam moją marionetkę. Nie miałam nic
do roboty więc zaczęłam się nią bawić. Mój aniołek. Nagle
usłyszałam cichy pisk. Odłożyłam kukiełkę na biurko i
podeszłam do myszki. Znowu zapomniałam o jedzeniu dla niej. I o
imieniu.
-I
jakby cię maleńka nazwać? Może być Plamka?-zaśmiałam się.
Myszka
nie protestowała, więc niech tak się nazywa. Przejrzałam kuferek.
Mimo, że wczoraj dokładnie go przeszukałam, dzisiaj leżało tam
ciasteczko. Pokruszyłam je, a myszka weszła mi na rękę. Tak
śmiesznie machała tymi wąsikami. Postawiłam zwierzaczka na
podłogę. Plamka podreptała za automat. Ciszę co chwilę
przerywały kroki. Ile w tym domu jest ludzi? I o wiele ważniejsze
pytanie. Co ja mam robić do wieczora? Żebym chociaż jakąś
książkę miała...
-Anabel,
chodź na obiad!-krzyknęła zza drzwi Jenny.
Wyszłam
z pokoju i razem z Jenny poszłam do kuchni. Ziemniaki i surówka.
Już kończyłam jeść, gdy weszli Jack i Jim. Albo przyszli razem,
albo są w jakiś tajemniczy sposób zsynchronizowani. Jenn gdzieś
wyszła. Odstawiłam brudny talerz do zlewu, ale po chwili namysłu
umyłam go. Bracia rozsiedli się przy stole.
-Smacznego!-powiedziałam
i wyszłam.
Weszłam
po schodach i otworzyłam drzwi do swojego pokoju. Ze zdziwieniem
stwierdziłam, że stała tam Jenny, a na łóżku leżało jakieś
szare coś.
-Co
to?-spytałam.
-Niespodzianka!-odkrzyknęła
z uśmiechem.
Zdjęła
szarą płachtę i moim oczom ukazała się przepiękna suknia.
Biały, pięknie wyszywany gorset. Dół zrobiony był z satyny,
podobnie jak rękawy, które były zahaczane o palec. Nawet nie
wiedziałam jak ją opisać... Jenn zakryła kamerę materiałem i
wyszła z pokoju. Ubrałam suknię.
-I
jak? Pasuje?-pytała moja przyjaciółka zza drzwi.
-Chodź
to zobaczysz!-odpowiedziałam jej.
Weszła
i wmurowało ją w ziemię.
-Wyglądasz
w niej przepięknie!-skomentowała.
Pomogła
mi zawiązać gorset. I podała kolejne zawiniątko. Białe baleriny
z kokardką. Od razu je ubrałam. Też pasowały. I to było
podejrzane. Jenny podeszła do mnie i pokazała na łóżko.
Usiadłam, a ona rozpuściła mi włosy. Rozczesała je i lekko
polokowała.
-Czegoś
tu jeszcze brakuje...-myślała na głos.
Podeszła
do wazonu i wyciągnęła z niego białą różę. Odłamała prawie
całą gałązkę, a kwiat wczepiła mi we włosy.
-Chodź
do chłopaków, też chcą zobaczyć jak wyglądasz!-niemalże
rozkazała.
-No
tak, oni też są w to zamieszani -zachichotałam- To dlatego dzisiaj
równocześnie weszli do kuchni...
Jenny
zdjęła materiał z kamery i zwinęła go w kłębek. Poszłyśmy do
salonu. Min braci gdy mnie zobaczyli, nie zapomnę do końca życia.
-Kim
jesteś i co zrobiłaś z Anabel?!-zażartował Jack.
-Ślicznie
w niej wyglądasz!-dodał Jim.
-Nie
przesadzacie trochę?-spytałam.
-Nie
-odparli zgodnym chórem, po czym się roześmialiśmy.
Skąd
oni wytrzasnęli tę suknię? To raczej zostanie ich słodką
tajemnicą. Nie mniej byłam im bardzo wdzięczna. W oczach miałam
łzy. Szczęścia, oczywiście. I jak ja się im odwdzięczę?
-Kto
jest za tym, żebyśmy coś porobili? Bo przecież do nocy daleko, a
do roboty nic nie mamy -wypalił nagle Jack.
-Jestem
ciekaw co -przedrzeźniał go Jim.
-Na
przykład możemy poszukać właściciela obrazu, który w
tajemniczych okolicznościach znalazłem wczoraj na korytarzu i
zabrałem do siebie -odparł na to jego braciszek, wychodząc z
pokoju- Zaraz wracam.
Zaraz,
zaraz... Tak po prostu znalazł na korytarzu obraz? On coś kręci.
Zapewne znalazł go w szafie i go zabrał. Ale przecież
zauważylibyśmy obraz, jeśli by wtedy był. Chyba, że ktoś go
podrzucił... Tylko kto i po co? Kolejna wskazówka? Nagle do pokoju
dosłownie wparował Jack. Te drzwi kiedyś wypadną z zawiasów.
Albo wypadną razem z futryną. „Szczurek” trzymał obraz
dokładnie przed moim nosem, tak, że znad obrazu wystawała tylko
czupryna. Malowidło nie było wielkie. Mogliśmy je przeoczyć.
Przedstawiało dwa łabędzie, płynące po strumyku.
-Dobra,
ładny obraz, a teraz możesz go odłożyć -powiedziałam.
Jack
powiesił obraz na ścianie. A mnie ciągle męczyły te dwójki.
Dwie dwójki. O co w tym do jasnej cholery chodzi?!?!?! Przecież
możliwości jest więcej niż milion! Jak mamy wpaść na to, co ten
ktoś miał na myśli? Po raz pierwszy czuję, że nie dam rady.
Wtedy pomogły mi ptaki, a teraz kto? Łabędzie?! No jasne...
ŁABĘDZIE!!!
~~***~~
Tiaa...
Mój komputer chyba nie za bardzo lubi dodawać rozdziały, gdyż
wczoraj nie wczytywał kilku stron, czyli wp, allegro i bloggera,
więc rozdział jest dopiero dzisiaj. Ale w nagrodę, że tak długo
musieliście na niego czekać, jest dłuższy :D duuużo dłuższy :)
jestem z siebie dumna, że napisałam aż tyle XD
Ostatnio
zauważyłam, że zabieram się za wszystko. Dosłownie :D Ostatnio
jak nie miałam weny, to zaczęłam wyszywać XD <na starym
prześcieradle, więc efekt był taki, że się całe pościągało
:(> albo rysować, co mi tak yyy... dziwnie wychodzi XDD kiedyś
może wam pokażę moje kilka prac, jak będziecie chcieć
<pośmiejecie się bynajmniej XD>
A
teraz cały czas męczę mamę, żeby nauczyła mnie szyć na
maszynie, bo chcę sobie coś uszyć :D Co z tego, że nie umiem, nie
wiem jak, nie mam z czego, ja chcę coś sobie uszyć ^.^
Nwm...
Na razie jestem na etapie rozgryzania, po co w książkach o szyciu
<które ma moja mama> jest tyle cyferek, których pochodzenia
wyjaśnić nie umiem xD
A
właśnie, muszę się pochwalić. NAPRAWIŁAM TELEWIZOR! '^.^'
Mam
teraz zaciesza XD Bo trzeszczał, a dzięki mnie <i mojej
encyklopedii> już nie trzeszczy :D
Tak
sobie teraz myślę... Może założę drugiego bloga i zamiast tu
pisać jakimi pierdołami się zajmuję zamiast tworzenia rozdziałów,
będę pisała tam? :D No i to jest pomysł XD
Jak
stworzę <a za chwilkę się za to zabieram> to dam wam znać
xD
Ja
i moje „genialne” pomysły :D
A
więc kolejna notka we wtorek :D <po staremu>
Udanych
wakacji! ^.^
Amy
Berry
Amy ten rozdział jest taki pozytywny!
OdpowiedzUsuńCały czas wyobrażam sobie Anabel w tej kiecce, musiała wyglądać prześlicznie. Jej przyjaciele się postarali :) To takie miłe z ich strony, są kochani.
Po tym rozdziale ich uwielbiam, wcześniej ich lubiłam, ale zmieniłaś moje zdanie :)
A co do twoich pracowitych wakacji, nie mam pojęcia jak przy upałach znajdujesz w sobie tyle energii. U mnie jest tak ciepło, że momentami mój mózg przestaje pracować :P
Pozdrawiam