piątek, 28 marca 2014

Rozdział VI - "He had a brother...?"

Obudził mnie jakiś krzyk. Od razu poderwałam się z łóżka i wybiegłam z pokoju. Dźwięk dobiegał z kuchni. O Boże... a jeśli coś stało się Jenny? Weszłam do pomieszczenia. Stała tam Jenn i pochylała się nad leżącym na ziemi Jackiem. Jego głowa znajdowała się w małej kałuży krwi. Moja przyjaciółka stała przerażona. Ale ja wiedziałam co robić. Pobiegłam do salonu.

-Jim, coś się stało twojemu bratu!-krzyknęłam, do śpiącego jeszcze Firewooda- Jest nieprzytomny i krwawi. W kuchni -dodałam, widząc jego zdezorientowaną minę.

Doktor od razu wziął z szafy kuferek i wybiegł z pokoju, a ja za nim. Otworzył drzwi z hukiem. Bardzo martwił się o brata. Przykucnął przy nim. Owinął mu głowę bandażem i przesunął mu pod nosem butelką z solami trzeźwiącymi. Gdy Jack się ocknął, wstał i wyszedł. Tak bez podziękowania? Spojrzałyśmy się na Jima.

-Stracił przytomność nie od utraty krwi, ale od uderzenia w głowę od ciężarka -odparł smutny.

-Poczekajcie chwilę -rzuciłam wychodząc.

Pobiegłam do piwnicy. Otworzyłam drzwi i rozejrzałam się w poszukiwaniu Jacka. Stał przy szafie i czegoś szukał.

-Wracasz do salonu -zakomenderowałam.

-O nie! Ja tu zostaje!-krzyczał, ale nie zwracałam na to uwagi.

-Do góry ale już!-wrzasnęłam- Dopóki nie podziękujesz bratu, to nie dam ci spokoju, a wierz mi, potrafię być bardzo natrętna.

-No dobra, dobra. Zaraz pójdę -powiedział jak gdyby od niechcenia, dalej szukając czegoś.

-Teraz. Chodź!-powiedziałam.

Poszedł za mną. Nawet nie liczyłam na to, że uda mi się go przekonać. Ale nie lubiłam, gdy ktoś się kłócił o coś bezsensownego. Bo o co oni mogli się pokłócić? Jakaś błahostka pewnie. Weszliśmy do kuchni. Jack wyglądał jakby miał zapaść się pod ziemię. I kogoś zabić. Jim patrzył na niego jakoś tak dziwnie. Ni to z troską, ni to z współczuciem.

-Dziękuje...-wyszeptał Jack.

Odchrząknęłam znacząco i spojrzałam się na niego wymownie.

-Dziękuje!-krzyknął wkurzony- Długo mam jeszcze cyrkować?!-dodał, patrząc na mnie.

-Chcesz się godzić czy nie, to moja sprawa nie jest! Ale to, że twój brat się o ciebie troszczy jak nikt inny, wskoczył by za tobą w ogień! Ba, nawet życie by za ciebie oddał! A ty pokazujesz fochy jak jakiś rozwydrzony bachor!!! Co on ci takiego zrobił, co?!

-Wysłał mi to cholerne zaproszenie, do tej przeklętej gry!!! Gdyby nie on, nie byłoby mnie tutaj!!!-wykrzyczał mi w twarz.

-Gdyby nie on, to byś teraz siedział na fotelu, z jego zdjęciem w ręku i prosił Boga, żeby ci powiedział, co się z nim dzieje!!! Ciesz się, że masz takiego dobrego i troskliwego brata!!!-wydarłam się na niego.

-Ciesz się, że masz kogo przepraszać i zrób to, bo jak się zdecydujesz, może być już za późno!!!-nawrzeszczał na nas "ktoś".

Spojrzeliśmy się wymownie po sobie, a następnie nasz wzrok powędrował w kierunku kamery. "Bo jak się zdecydujesz, może być za późno", zaraz, zaraz... w jakim sensie za późno? Chodzi o śmierć?

-Przepraszam -powiedział Jack, nieco smutnawy.

Jednak perspektywa niepogodzenia się z bratem przed jego śmiercią, chyba wydała mu się straszna. W każdym bądź razie bracia zaczęli rozmawiać, a ja z Jenny wyszłyśmy z pokoju, zostawiając ich samych. Poszłyśmy do kuchni. Blondynka wyjęła z lodówki sałatę i zaczęła ją kroić. Wzięłam nóż z szuflady i pomogłam jej. Wciągnęła mnie ta robota. Siedziałam cicho i myślałam. O co do jasnej cholery mu chodziło?! Nie zdążył pogodzić się z bratem przed śmiercią? A może... I wtedy do głowy wpadła mi myśl. Mała jak ziarenko. Ale zapuściła korzenie w moim umyśle i choć usilnie próbowałam się jej pozbyć, na nic się to zdało. A co, jeśli ta myśl jest prawdziwa? Nagle do kuchni wpadł Jim. Szczęśliwy, jakby właśnie wygrał milion dolarów. Czyli się pogodzili.

-Jack się ze mną pogodził!-krzyknął, szczęśliwy jak nigdy.

-Myślisz, że ciężko się tego domyślić?-odpowiedziała na to Jenn.

-Jim, mam pytanie. Co ty rozumiesz przez "może być za późno"?-spytałam się licząc na to, że nie potwierdzi mojej teorii.

-No więc, wydaje mi się, że Lalkarz miał brata, z którym nie zdążył pogodzić się przed śmiercią. Ale nie wiem, czy to wywołałoby takie emocje, pod których wpływem to wykrzyczał -wreszcie skończył swoją naukową przemowę.

-Myślisz, że...?-zaczęłam pytanie, ale Jim dokończył za mnie.


-Ktoś go zabił.


~~***~~

Hej wszyscy XD  Dzisiaj również kilka spraw do przekazania, a więc czas na...

OGŁOSZENIA PARAFIAAALNEEE

Po pierwsze.
Przeczytałam wasze komentarze i doszłam do wniosku, że będę wstawiała dwa razy w tygodniu. Ale nie krótsze xD   Od wtorku <czyli od kolejnego rozdziału> będą już dłuższe :D

Po drugie.
Tak jak obiecałam mojej koleżance... Kilka piosenek <z tych, które mam tam u góry> ona mi wysłała, a ja <głupia> zapomniałam jej podziękować xD A więc dziękuję ci <3   Nie wiem, czy będziesz zła, jak nie napiszę kim jesteś, czy jak napiszę kim jesteś. A więc najwyżej napiszę w następnym rozdziale :D

Po trzecie. 
Pamiętacie, jak kiedyś napisałam, że nie nic nie będzie z okazji 500 wyświetleń, tylko z okazji 1000?  Pisząc to, myślałam, że to potrwa i potrwa, a tu proszę... Już jest prawie 1000 ^^  Jestem z tego powodu strasznie szczęśliwa. Postanowiłam, że napiszę rozdział specjalny <długi, baaardzo długi> ale świąteczny. Nie będziecie źli, jeśli to połączę? Święta w sumie za miesiąc niecały... Może do tego czasu uda się uzbierać 1500 wyświetleń? Było by fajnie xD

No i to by było na tyle :D Trzymajcie się :D   POZDRAWIAM =>

Amy Berry

wtorek, 25 marca 2014

Rozdział V - "Bracia"

Piwnica otwarta, trzeba iść poszukać figurki, może tam jest. A więc poszłam. Wzięłam kartkę i weszłam.

-Cześć!-krzyknął mi ktoś na powitanie, tak, że omal zawału nie dostałam.

Odwróciłam się i zobaczyłam chłopaka mojego wzrostu. Miał krótkie, ciemne włosy i koszulę w kratkę. Zdziwiło mnie to, że miał identyczne oczy jak Jim. A nawet podobne nawyki w witaniu nic niespodziewających się ludzi.

-Cześć!-odpowiedziałam- Jestem Anabel, a ty?

-A ja Jack.-odpowiedział, uśmiechając się.

-Firewood?-spytałam.

-Skąd wiesz?-odpowiedział pytaniem na pytanie, nieźle zdziwiony.

-Masz identyczne oczy jak twój brat.-odparłam.

Od razu spochmurniał. Pokłócili się z Jimem? Chyba tak. Trzeba będzie ich pogodzić. Ciekawa jestem, o co poszło?

-Przejdziesz tę próbę? Czas ci się kończy, nie?-pytał.

Na śmierć zapomniałam o próbie. Spojrzałam na kartkę. Słowa. No i super. Stosowałam swoją taktykę, gdy dobiegałam do przedmiotu, już czytałam następny wyraz. Arbuz, młotek pomarańcza. Miotła za piecem, a chochla na skrzyni. Drewno leżało koło pieca, a czajnik wisiał nad sufitem. Nawet nie zorientowałam się, że już skończyłam. Jack patrzył na mnie z podziwem.

-No, no. Niezły czas! Gratuluje!-zaśmiał się.

-Dziękuję.-odparłam, odwzajemniając uśmiech- Widziałeś może figurkę muzyka?

-Powiem ci szczerze, nie pamiętam. Tu jest tyle rupieci... ale możemy poszukać.-odparł, podchodząc do regału.

-Okej.-powiedziałam i podeszłam do półek.

Otworzyłam kufer, same narzędzia. Tak jak w kolejnym. W następnym były różne "śmieci", sprężynki, zębatki, baterie.

-Mam!-usłyszałam triumfalny okrzyk Jacka.

Dał mi figurkę. Skrzypek. Piękny. Ta figurka miała coś w sobie. Ładna, nawet bardzo.

-Dzięki.-powiedziałam, uśmiechając się.

-Nie ma sprawy.-odparł.

Wyszłam z piwnicy i podniosłam z podłogi paczuszkę. Pobiegłam do pokoju. Położyłam figurkę na stole i rozpakowałam paczuszkę. Pióro, dwadzieścia monet, dwa puzzle i deseczka. Pióro, jak zawsze, zniknęło. Puzzle schowałam do ramek, które wisiały nad łóżkiem. Deska i pieniądze poszły do kuferka. Wzięłam muzyka i poszłam do kuchni.

-Hej Jenny!-zawołałam do przyjaciółki.

-O, cześć Anabel!-odpowiedziała.

-Mam coś dla ciebie.-gdy to powiedziałam, spojrzała się na mnie z ciekawością.

Dałam jej figurkę. Przyglądała jej się uważnie.

-Ktoś kiedyś też tak grał... tak samo stał... Ale nie pamiętam twarzy.-posmutniała.

Zabrała się za gotowanie, a ja poszłam do siebie. Długo nie pisałam w pamiętniku, trzeba by było więc coś naskrobać. Otworzyłam go i wzięłam pióro.

"Dzisiaj poznałam braci, Jima i Jacka. Oboje diametralnie się od siebie różnią. Ale mają takie same oczy. Pomagamy Jenny przypomnieć sobie wydarzenia z przeszłości. Znaleźliśmy już dwie figurki, balerinę i muzyka. Jenn powiedziała, że sklejała balerinę. A jeśli chodzi o muzyka, to widziała już kogoś, kto, jak grał, to stał identycznie. Niestety nie pamięta twarzy. W moim pokoju znalazłam myszkę. Narazie nie ma imienia, ale kiedyś wymyślę. Nauczyłam sterować się moją marionetką, aniołkiem. Idzie mi całkiem nieźle. Jenn, powiedziała mi, że tylko ja dostałam taki wisiorek od Lalkarza, inni dostają jakąś klepsydrę, czy coś takiego. Uważa, że mam u niego specjalne względy. A ja tam nie wiem. Mam nadzieję, że jutro znajdę coś ciekawego."


Odłożyłam pamiętnik. Ciągle nie dawało mi spokoju to, co powiedziała Jenny. Krążyło mi w głowie, nawet, gdy próbowałam przestać o tym myśleć, zawsze wracało. Jak bumerang. Spojrzałam na wisiorek. Uśmiechnęłam się i odruchowo spojrzałam na kamerę. Nawet nie wiem czemu. Ale tak szczerze, to chciałabym zobaczyć kiedyś Lalkarza. Poznać go i jego historię. Coś musiało stać się w jego życiu, skoro zdecydował się na tą grę. Nie pokazuje się nam, boi się ludzi? Coś mu zrobili? Dla nas jest tylko głosem z głośnika, a my dla niego? Marionetkami? Obchodzimy go, czy po prostu "jesteśmy"? I dla czego nazywa siebie Lalkarzem? O co chodzi z tymi marionetkami? Mnóstwo pytań i żadnej konkretnej odpowiedzi. Ale jedno wiem. Że w tym domu coś się musiało stać. A ja muszę się dowiedzieć co. I się dowiem. Ale jutro. Dzisiaj trzeba się wyspać. Położyłam się i przykryłam. Zmęczona przeżyciami dzisiejszego dnia, usnęłam.


~~***~~

Hej wszystkim. :D Dzisiaj mam parę rzeczy do przekazania, a więc...

OGŁOSZENIA PARAFIAAALNEEE

Po pierwsze. I najważniejsze. Wolicie dłuższe rozdziały raz w tygodniu, czy krótsze dwa razy w tygodniu? 
Odpowiadajcie, bo muszę wiedzieć, kiedy wstawić xD

Po drugie. Jeśli by się kiedyś wam nudziło, to piszcie. Mój numer gg to 48510951. Jak akurat będę, to piszcie śmiało xD

Po trzecie. Odpowiedzcie na pytanie z pierwszego punktu xD 

No i to by było na tyle xD Do zobaczenia w piątek, albo we wtorek <jak wolicie> :D
Pozdrawiam :)

Amy Berry


piątek, 21 marca 2014

Rozdział IV - "Wisiorek"

-Hej Anabel! Jesteś tam?-rozległ się głos Jenny.

-Jasne, wchodź!

Jenn cicho otworzyła drzwi i przysiadła na kancie łóżka. Była jakaś taka, no nie wiem, smutnawa? Jeśli chodzi o psychikę, to rzadko się myliłam. I tym razem też tak było.

-Co ty taka ponura? Stało się coś?-spytałam z jak największą troską w głosie.

-Nic się nie stało.-spojrzałam się na Jenny wymownie, a ona tylko westchnęła- Próbowałam przypomnieć sobie, te wydarzenia sprzed wypadku. I nic. Nie idzie.

-Nie martw się. Pomogę ci.-napotkałam na zdziwione spojrzenie koleżanki- Pomyśl. Czy pamiętasz wszystko, odkąd miałaś wypadek?-Jenn potakująco kiwnęła głową.-Co robiłaś zaraz po nim. Czy widziałaś w pokojach przedmioty, których nie pamiętasz, albo tylko tak trochę? Zdjęcia, figurki, miejsce?

-Figurki!-krzyknęła z radością- Balerina! Ja coś pamiętam! Była taka figurka, balerina. Ja chyba odłożyłam ją na kominku. I wtedy ktoś przyszedł. I... nie pamiętam więcej.

-Wspaniale! Słuchaj Jenny, zostań tu, przyniosę tą figurkę. Dobrze?

-Oczywiście.

Położyłam marionetkę na łóżko, i wybiegłam z pokoju. Ze schodów o mało co nie spadłam. Weszłam do pokoju.

-Dzień dobry!

Serce podskoczyło mi do gardła. Obróciłam się na pięcie i zobaczyłam za sobą jakiegoś chłopaka. Miał brązowe włosy, do ramion.

-Jestem Jim Firewood. A ty?-spytał się spokojnie.

-Anabel Shemill. Miło mi poznać.-odparłam uśmiechając się.

Dał mi rękę na powitanie, dałam mu też.

-Co ci się stało w rękę?-spytał zdziwiony.

Dopiero teraz zauważyłam, że od ramienia mam rozdartą bluzkę, a spod materiału sączy się krew.

-Chodź.-powiedział nieco rozkazującym tonem Jim.

Podeszliśmy do szafy, wziął z niej jakieś rzeczy. Pokazał na fotel. Usiadłam. Podciągnął mi rękaw i obejrzał ranę.

-Gdzie ty żeś się tak pocięła? -zapytał zdziwiony.

-A bo ja wiem?-odpowiedziałam chichocząc.

-Widzę, że humor się ciebie trzyma. A to najważniejsze.

Obmył mi ranę. Nie wiem czym, ale strasznie piekło. Potem owinął ją bandażem. Gdzie ja się tak poharatałam? Jakby ktoś wiedział, to niech mnie oświeci.

-Jesteś doktorem?-spytałam go.

-A nie widać?-odpowiedział pytaniem na pytanie, uśmiechając się.

-Trochę.-odparłam.

-Nowa?-zapytał mnie, chowając bandaże do szafy.

-Tak.-odpowiedziałam- Widziałeś może gdzieś tu balerinę? Figurkę taką.

-Stoi na kominku, a co?-czyli Jenny miała racje, stoi dokładnie tam, gdzie mówiła.

-Pomagam Jenny przypomnieć sobie przeszłość.

-A ja też mógłbym pomóc?-zaproponował Jim.

-Pewnie, chodź!

Wzięłam balerinę i razem z Jimem poszliśmy do mojego pokoju, w którym czekała Jenn. Aż podskoczyła z radości, gdy zobaczyła figurkę.

-To jest ta! Balerina! Były chyba jeszcze jakieś... z tej kolekcji... Muzyk!-krzyknęła z uśmiechem na ustach.

-Muzyk? Ale, że pianista, gitarzysta czy kto?-Jim wyjął mi to pytanie z ust.

-Nie pamiętam, ale na pewno nie pianista. Jakiś inny... Nie wiem. Jak znajdziecie, to mi przynieście, ja idę robić obiad.-odparła i wyszła z pokoju.

-Ja też już pójdę.-dodał Jim.

Zostałam sama. No, prawie. W pokoju była jeszcze myszka. I kamera. Ale to pierwsze chociaż dawało jakieś znaki życia. Tylko jak ja tą myszkę nazwę? Nie mam w tej chwili do tego głowy. Teraz trzeba by było coś wymyślić. Bo w końcu muzyk sam się nie znajdzie. W salonie byłam i figurki nie widziałam. W kuchni jest Jenny, znalazłaby ją. Więc jest w innym pomieszczeniu. Ale i tak muszę gdzieś iść zagrać. Salon czy kuchnia? Kuchnia. Wyszłam z pokoju i skierowałam się tam. Wzięłam kartkę i otworzyłam drzwi. Jenny właśnie kroiła marchewkę. Najpierw przejdę próbę, a potem z nią porozmawiam. Spojrzałam na listę. Zamiast nazw były cienie. Lalkarz naprawdę robi wszystko, żeby mi skomplikować życie. Jakaś kulka. Z listkiem. Pomarańcza! Podbiegłam do niej, w między czasie próbując rozgryźć kolejny przedmiot. Waza, łatwe. Potem butelka, wałek i jakiś trójkąt. Rozejrzałam się. Na podłodze, w pułapce na myszy był ser. Nie no, to już jest przesada. Dotknęłam ser, cofając palec najszybciej jak się da. Pułapka trzasnęła. Spojrzałam na rękę. Cała. Odetchnęłam z ulgą. Potem była chochla, figurka ptaka i lalka. Lista była pusta, więc podeszłam do Jenny.

-Jak ty szybko to wszystko znalazłaś. Dużo razy musiałaś już grać w cieniach.-stwierdziła.

-Pierwszy raz.-spojrzała się na mnie nie dowierzając- Przysięgam.

Podeszłam do drzwi i lekko je otworzyłam. Podniosłam z podłogi pudełko i położyłam je na stole. Otworzyłam. Dwadzieścia monet i pióro, które dotknęłam.

-Witam ponownie Anabel! Osiągnęłaś już trzeci poziom, więc otwieram dla ciebie piwnicę. Powodzenia w dążeniu do wolności...

Ten głos rozpoznałabym wszędzie. Lalkarz. Odruchowo spojrzałam na wisiorek, już trzeci poziom? Fajnie. Zerknęłam na Jenn. Patrzyła na mnie jakoś tak dziwnie. A raczej na wisiorek.

-Skąd go masz?-spytała zdziwiona.

-Dostałam od Lalkarza. A co?-nadal nie wiedziałam, o co jej chodzi.

-Inni dostają takie coś na kształt klepsydry, takiej dość dużej. Musisz mieć u niego jakieś specjalne względy, skoro dał ci taki ładny wisiorek.- zachichotała Jenn.


Wzięłam swoje rzeczy i odniosłam je do pokoju. Myślałam o tym, co powiedziała Jenny. Specjalne względy...?


~~***~~


Hej wszystkim xD   Wstawiłam rozdział szybciej :D Mam nadzieję, że cieszy was ten fakt :)  Rozdział dedykuję wszystkim, którzy skomentowali ostatni rozdział xD Jesteście wielcy <3  Ciąg dalszy będzie we wtorek, a bynajmniej taką mam nadzieję :)

A więc do wtorku xD Pozdrawiam :)

Amy Berry


wtorek, 18 marca 2014

Rozdział III - "Hidden meaning..."

Obudziłam się wcześnie rano. Na dworze padało, wręcz lało. Wiał wiatr, szurając okiennicami. Pogoda naprawdę do tego dworu pasuje. Jestem ciekawa, co dzisiaj los przyniesie. Oby jakiś spokojny dzień, bo naprawdę chciałam to wszystko porządnie przemyśleć. Nagle mój wzrok przykuła marionetka połamana na dwie części. Aniołek. W środku było pióro. To po to Lalkarz robi marionetki. Figurka musiała zsunąć się ze stolika przez podmuch wiatru. Ach te nieszczelne okna! Połamałam pozostałe aniołki, piórka zniknęły. Znalazłam jeszcze nowego aniołka i dwóch królów, z którymi zrobiłam podobnie. Tyle, że z tych z koronami, wypadły monety. Miałam je gdzieś, już nie powiem gdzie. Wzięłam mojego aniołka. Tego co połamał wiatr. Był moją ulubioną figurką. A teraz? Usiadłam na łóżku i chwyciłam marionetkę. Nie wiem czemu, ale po prostu się rozpłakałam. Nie potrafiłam przestać. No ale musiałam to z siebie wyrzucić. Dopiero po jakimś czasie przypomniałam sobie, że wczoraj zdobyłam klej. Wyjęłam go i ostrożnie skleiłam figurkę. Wyglądała jak wcześniej. No prawie, bo trochę kleju ubrudziło jej skrzydła, które zaczęły błyszczeć w tym miejscu. Więc pomalowałam klejem całe. Efekt był olśniewający. Postanowiłam, że nauczę się tym sterować. Założyłam nitki na ręce i zapamiętałam, który palec za co odpowiada. I tak, jak ruszałam kciukiem, to ruszał lewą ręką. A palcem wskazującym, lewą nogą. Nie wiem ile tak siedziałam, straciłam poczucie czasu. Szło mi coraz lepiej. Umiałam już jako tako chodzić, ale najlepiej szedł mi ukłon, mimo iż musiałam trochę go poćwiczyć. Może pokażę Jenny co potrafię? Czemu nie? Ruszyłam z pokoju, nieomal rozbijając się na schodach. Weszłam do kuchni, gdzie, jak się domyślacie, spotkałam Jenn.

-Cześć Anabel! Jak ci się spało? Mam nadzieję, że nie miałaś koszmarów.-zachichotała radośnie.

-Śniły mi się marionetki.

-Naprawdę? Mi się jeszcze nigdy nie śniły. Ładne były?

-Takie jak ta.-odparłam, i pokazałam jej aniołka, który bezwładnie wisiał na linkach, dopóki nie zaczęłam ruszać palcami, wtedy marionetka się ukłoniła.

-Jakie śliczne!-rozczulała się Jenny- Kiedy nauczyłaś się nią sterować?

-Przed chwilą. Trochę było ciężko, ale jakoś dałam radę.

-A czy przez taki wysiłek może nie zgłodniałaś? -blondynka jak zawsze czytała mi w myślach.

Zjadłyśmy po jabłku po czym udałam się do siebie. Ostrożnie położyłam marionetkę na łóżku i skierowałam się do salonu. W końcu próby trzeba przechodzić. Wzięłam kartkę i weszłam. W niecałe dwie minuty zebrałam wszystkie przedmioty. I tak dwa razy. Aż płyn w moim wisiorku, z czerwonego zamienił się w czarny. To chyba jakieś ostrzeżenie. Koniec gry na dziś. A tu wciąż jest rano. I co ja mam przez cały dzień robić? Podeszłam do schodów i zaczęłam powoli wchodzić po nich. Nie wiem ile te schody mają stopni, ale jak wchodzi się powoli, to chyba nie mają końca. Szłam prawie piętnaście minut, zanim weszłam na górę. Ale jestem. Weszłam do pokoju. Spojrzałam na łóżko. Aniołek zniknął! Mój aniołek! Moja mała marionetka! Niech no ja dorwę tego, kto mi ją ukradł, to chyba żywcem z tego nie wyjdzie!!! Uduszę!!! Zabiję!!! Moja marionetka... I znowu się rozpłakałam. Tak się z niej cieszyłam. Tyle już nauczyłam. A jej nie ma...

-Czemu ktoś mi ją zabrał?-wyszeptałam przez łzy- Czemu...?

Żadna inna nie będzie miała dla mnie takiej wartości. Komu tak zależało na tym, żeby mi ją zabrać? Nie wiem. Nie mam pojęcia. Obtarłam łzy. Usiadłam na łóżku i bezmyślnie patrzyłam w podłogę. Nagle zauważyłam jakieś białe coś, które zniknęło szybciej, niż się pojawiło. Podeszłam do automatu i lekko go odsunęłam. Ujrzałam tam małą myszkę. Taka słodziutka. A ja myszy się nie boję. Wzięłam ją na ręce. Była tak wystraszona, że nawet nie uciekała. Otworzyłam kufer. Znalazłam tam małe ciasteczko. Wzięłam je i dałam myszce. Z początku nie wiedziała, o co chodzi. Dopiero po chwili poczęstowała się pokruszonym przeze mnie ciastkiem. Tak zabawnie jadła. A jak fajnie się na mnie patrzyła. Była biała z czarną plamką na plecach, czarnym ogonie i łapkach. Do tego różowy nosek, długie wąsy i brązowe oczka. Była chyba bardzo głodna, bo zjadła wszystko. Postawiłam ją na ziemię. Nie uciekła. Patrzała na mnie.

-Co, ty też jesteś uwięziona?-spytałam się myszki, śmiejąc się cicho.

Ona jakby zrozumiała i pokiwała głową. Myślałam, że nie wytrzymam ze śmiechu, a za razem było mi tego mizernego zwierzątka żal. Uśmiechnęłam się ze współczuciem. Podniosłam ją z ziemi i położyłam na stoliku. Myszka podreptała w kąt i położyła się. Jak chce tam być, ja nie mam nic przeciwko. Położyłam się na łóżku i zaczęłam myśleć. Ale po chwili odpłynęłam do cudownej krainy snów.

~~***~~


Obudziłam się, gdy tylko słońce zaświeciło mi w oczy. Jak to jest możliwe, że od wczoraj rana do dziś spałam?! Prawie dwadzieścia cztery godziny bez przerwy?! Jak zawsze rozejrzałam się po pokoju. Na nocnym stoliczku leżał aniołek. Mój aniołek! Wrócił! Podniosłam go. Dopiero teraz zauważyłam, że sznurki wiszą na kijkach. Tak jak u prawdziwej marionetki! Zaraz zabrałam się za ćwiczenie. Teraz szło trudniej, ale efekty były lepsze. I to o niebo lepsze. Nie liczyłam czasu. Teraz dla mnie istniała tylko zabawa z kukiełką. Nie pytajcie mnie, ile tak siedziałam. Nie wiem, nie liczyłam. Na śmierć zapomniałam, że nie jestem sama, że ktoś wciąż mnie obserwuje. A co najgorsze, o czym myśli...



~~***~~



Hej wszystkim :D W końcu dodałam kolejny rozdział i chyba będę to robić trochę częściej, bo raz w tygodniu... zanudzić się można xD Chciałam wstawić coś z okazji pół tysiąca wyświetleń, ale będę zła i poczekam do pełnego tysiąca. Mam też kilka spraw do przekazania, a więc.....

OGŁOSZENIA PARAFIAAALNE 

Po pierwsze. 
Mam zamiar nieco zmienić wygląd bloga. Bo ten jest trochę...yyy... brzydki xD Więc postanowiłam, że nauczę się tego całego HTML. Problem polega na tym, że jak na razie zrozumienie tego mi nie wychodzi. Jeśli ktoś z was umie, to piszcie xD 

Po drugie. 
Powstał pewien genialny pomysł. Albowiem Żaneta Wierzbicka chciałaby zorganizować konkurs wielkanocny. Na razie nie wiem na czym miałby on polegać, ale mam nadzieję, że poznam szczegóły. Chodzi o to, czy wy ten konkurs chcecie. Dajcie znać w komentarzach, bo ja osobiście jestem za konkursem, ale jest za mało chętnych :( A więc wbijajcie na http://krainalez.blogspot.com/ i piszcie, czy chcecie konkurs, czy nie xD

Po trzecie.
Komentujcie xD  To mi daje strasznie dużo weny twórczej, więc rozdziały będą pojawiać się częściej :D

Po czwarte. 
Ten rozdział dedykuje wszystkim, którzy skomentowali mojego bloga, weszli na niego, obserwują go albo dali 1+ :D Jesteście wielcy XD

Po szóste.
Nie było podpunktu piątego, bo nie wiedziałam, co napisać xD


No a więc do przeczytania :D Pozdrawiam was xD

Amy Berry



czwartek, 13 marca 2014

Liebster Award


Dostałam nominację do Liebster Award xD    od 
Evav, za co jej serdecznie dziękuje :D
O co w tym wszystkim chodzi?

Nominację do "Liebster Award" otrzymuje się od innego blogera w ramach unzania za "dobrze wykonaną robotę". Przyznaje się ją osobom o małej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość rozpowszechniania ich bloga. Po odebraniu tej nagrody odpowiada się na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cie nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) i zadajesz 11 pytań.



1. Zwierzątko domowe?
2. Jakie czytasz książki?
3. Co cię wzrusza?
4. Co zabrałabyś na bezludną wyspę? (4 rzeczy)
5. Jakie jest twoje hobby, pasja?
6.  Najgorsza wpadka w życiu?
7. Ulubiona roślina?
8. Najważniejsza cecha przyjaciółki?
9.Ulubiony/a piosenkarz/ka?
10. Znienawidzone danie?
11. Marzenie? (Jeśli nie chcesz go podać, wpisz ---)



1. Mam psa, który wabi się Czeko <3  I to wcale nie dla tego, że lubi czekoladę, po prostu ma taki odcień sierści. Poza tym mam  14 rybek (kiedyś było 18 xD).  Wątpię, żeby interesowały Was ich imiona, jak ktoś będzie chciał poznać, to niech napisze w komentarzu. Miałam jeszcze ptaszka, Adusia. Była to jaskółka, która wypadła z gniazda. Ale biedak zdechł następnego dnia i pochowaliśmy go pod budą Czeka xD



2. Jeśli chodzi o gatunki to głównie kryminały, ale nieraz trafią się przygodowe i wszystkie inne. Jeśli chodzi o tytuły, no to z tych co przeczytałam, to na pewno “Morderstwo pod cenzurą” Marcina Wrońskiego i  “Płotki giną pierwsze” Aleksandry Marininy.



3. Co mnie wzrusza… Ciężkie pytanie. Nie będę ukrywać, ciężkie pytanie. Ostatnio wzruszyłam się, jak oglądałam “Ostatni pociąg do Auschwitz”, albo jak czytałam moje opowiadanie, kilkanaście rozdziałów do przodu xD



4. Cztery… Na pewno komputer z internetem, żeby móc dalej blogować. Poza tym mój telefon. Trzecia rzeczą byłby jakiś tam prowizoryczny zestaw przetrwania. A jako czwartą rzecz wzięłabym kartkę papieru i jakieś kredki.



5.  Moim hobby jest przede wszystkim pisanie. Lubię też rysować, malować, grać na pianinie i na nerwach wszystkim dookoła xD.



6. Nie wiem, jaka była moja największa wpadka. Chyba to, jak na informatyce coś niechcąco wdusiłam i przez to coś zepsułam i się internet w szkole popsuł xD Nawet nie wiem, jak mi się to udało, ale cóż :D



7.  Róża. Wszystkie kształty, rozmiary i kolory xD



8. To, że potrafi ze mną wytrzymać :D



9. Nie mam ulubionej piosenkarki ani piosenkarza.  Słucham wielu i na wypisanie ich tutaj nie starczyło by miejsca :D



10. Potrawka.  Nie zjadłabym tego nawet za sto złotych <a za więcej, nie wiem> xD



11.  Moim największym marzeniem jest po prostu prowadzić bloga <3  I w sumie spełniłam to marzenie. Ale mniejsza z tym xD


Ale się rozpisałam :) Oto moje pytania <wymyślałam je przez cały dzień>:

1. Twój ulubiony kolor?
2. Jakie filmy lubisz najbardziej?
3. Boisz się pająków i węży?
4. Gdzie chciałbyś/chciałabyś mieszkać w przyszłości?
5. Jaki przedmiot w szkole lubisz/lubiłaś/lubiłeś najbardziej, a jakiego nienawidzisz?
6. Ulubiona potrawa?
7. Jakiej muzyki słuchasz?
8. Wolisz góry czy morze?
9. Najlepsza bajka dzieciństwa?
10. Co najbardziej lubisz robić?
11. Ulubiony i znienawidzony dzień tygodnia?



Blogi, które nominuję:

1. Żaneta Wierzbicka http://krainalez.blogspot.com/





Ale się rozpisałam... We wtorek powinien być nowy rozdział xD

Pozdrawiam :D

Amy Berry




wtorek, 11 marca 2014

Rozdział II - "Towarzyszka niedoli"

Lalkarz wspominał, żebym poszła do kuchni, mam tam kogoś spotkać. Jestem ciekawa kogo? Trzeba sprawdzić. Wybiegłam z pokoju i wróciłam do kuchni. Nie dotykałam kartki, zagram potem. Otworzyłam drzwi. Na krześle siedziała jakaś dziewczyna. Miała blond włosy i bardzo ładną twarz.

-Cześć! Jestem Jenny. Jenny Walles. A ty?-zapytała, wstając z krzesła.

-Anabel Shemill. Miło mi cię poznać.-powiedziałam.

-Mi również. Zapewne przysłał cię tu Lalkarz?-wypytywała mnie dalej.

-Skąd wiesz?-odpowiedziałam pytaniem na pytanie.

Czy w tym domu chociaż coś mnie nie zdziwi? Chociaż jedna rzecz? Czy ja proszę o zbyt wiele?!

-Z każdym tak robi. A ja pomagam. Ile masz lat?-spytała się mnie z uśmiechem na ustach.

-Dziewiętnaście.-odparłam.

-A ja siedemnaście. Jesteś pierwszą dziewczyną w miej więcej moim wieku. Jesteś głodna?

-Trochę.-skąd ona to wiedziała?- Od rana nic nie jadłam.

Jenny podeszła do lodówki, wyjęła sałatę, jabłka i jeszcze parę rzeczy. Wzięła nóż i otworzyła szufladę.

-Chyba zostawiłam moździerz i wałek w salonie.-powiedziała ze smutkiem w głosie.

-Oj nie martw się. Pójdę po niego.

Wyszłam z kuchni. W pokoju naprzeciwko świeciło się światło. Czyli to tam. Wzięłam kartkę. Poziom czerwonego płynu znów się obniżył. Weszłam do środka. Czerwone wino, figurka ptaka, maska, parasolka, pomarańcza, ser, skrzypce i fajka. Powiem szczerze, jak na razie jest strasznie łatwo. Chociaż lepiej tak, niż jakby miało być ciężko. Jestem ciekawa, jak szybko mi poszło. Wychodząc z pokoju zauważyłam paczuszkę. Otworzyłam ją. W środku były pieniążki, pióra, wałek i moździerz. Wróciłam do koleżanki.

-Już jesteś?- zdziwiła się Jenny.

-Masz.-powiedziałam dając jej przedmioty- Jenn, kto to jest Lalkarz?

-Ładnie zdrobniłaś moje imię.-odparła z uśmiechem- Lalkarz to pan tego domu. Rządzi wszystkim co się tu znajduje. Nigdy go nie widziałam. Nikt jeszcze go nie widział. A bynajmniej nie ja. To chyba wszystko co o nim wiem. Bezwzględny, pan domu, wredny, oschły, po prostu zły.

-Widziałaś kiedyś jego marionetki?

-Nie. Nigdy.-szczerze odpowiedziała na pytanie.

-Są takie śliczne. Dokładnie robione, jakby z czułością. Każdy detal jest dopracowany. Cudowne.

-Z czułością? Lalkarz? Od tej strony go nie znałam.-zachichotała Jenny- Masz sałatkę. Mam nadzieję, że będzie ci smakować.

Sałatka była cudowna, jeszcze nigdy w życiu nie jadłam czegoś tak dobrego.

-Długo tu jesteś?-spytałam.

-Kilka miesięcy. Jak miałam trzynaście lat to miałam wypadek samochodowy. Straciłam pamięć.-odparła ze smutkiem w głosie.

-Naprawdę? Szkoda mi ciebie.

-Anabel, a nie nudzi ci się między próbami?-spytała, zmieniając temat.

-Trochę.-przyznałam.

-Masz.-powiedziała, wręczając mi jakąś książkę- Pamiętnik. Zobaczysz, będziesz mogła mu ufać.

-Dziękuje.

-Jakbyś chciała jeszcze kiedyś porozmawiać, to znajdziesz mnie tutaj. Cześć.

-Cześć.

Wyszłam z pokoju. Skąd ona wiedziała, że chce to zrobić? Same tajemnice. A co do pamiętna, był śliczny. Ach, czy na tych schodach chociaż raz mogłoby być światło? Zabiję się kiedyś. Jakoś doszłam do pokoju i rzuciłam się na łózko, tyłem do kamery. No bo w końcu odrobina prywatności nie zaszkodzi.

Myślę, że warto zapisywać wydarzenia, które miały tutaj miejsce. Jeśli tu umrę to przekażcie ten pamiętnik do Scotland Yardu, niech stanie się dowodem.

Jestem zamknięta w domu, nie mogę stąd wyjść. Jeszcze to do mnie chyba nie dotarło. Uwięził mnie tu Lalkarz. Nie mam pojęcia kto to jest, nie widziałam go jeszcze. Ale robi śliczne marionetki. Strasznie podobał mi się jeden z aniołków. Przeszłam dwie próby. Nawet łatwe. Dostałam wisiorek i jakieś nagrody za pokoje. Poznałam też Jenny. Jest młodsza ode mnie tylko o dwa lata. Wspaniale gotuje. Nie pamięta niczego sprzed jej trzynastych urodzin. Miała wypadek samochodowy. Szkoda mi jej. Dzień już się powoli kończy, czas strasznie szybko zleciał. Nie wiem, czego mam się jutro spodziewać. Ten dom jest olbrzymi. Jak się kiedyś w nim zgubię, to raczej się nie odnajdę. Mam nadzieję pamiętniku, że nie znikniesz, jak większość przedmiotów w tym domu. Było by mi ciebie szkoda. Może w śnie znajdę jakieś wytłumaczenie tego, co dzisiaj się stało. Być może dowiem się, czemu ten Lalkarz akurat mnie uwięził. I po co to zrobił. Tęsknie za moją siostrą. I za Fafikiem. Mały kundelek, a tak się do niego przywiązałam. Będę już kończyć, może jutro też coś napiszę.”

Zamknęłam pamiętnik i położyłam go na stoliczek nocny. Na dworze było już ciemno, więc zapaliłam lampkę. Blade światło wypełniło cały pokój. Zrobiło się przenikliwie zimno. Ogarnęła mnie przerażająca cisza, przerywana co jakiś czas przez wrony. Dopiero teraz przypomniałam sobie, że jeszcze nie sprawdziłam, co dostałam, za przejście kuchni. Podniosłam z ziemi małe pudełeczko. Dlaczego od razu je znalazłam? Jakbym wiedziała, że tam jest, a zarazem o jego istnieniu nie miałam pojęcia. Tak jak o tej grze. Ja sobie żyłam, gdzieś daleko, z siostrą i kundelkiem, a tu? Tu toczyła się gra na śmierć i życie. A ja o niczym nie miałam pojęcia. Kiedy ja uczyłam się, ci walczyli o wolność, zdani na łaskę Lalkarza. Człowieka-zjawy, bo inaczej go nazwać nie można. Wie wszystko, widzi wszystko, słyszy wszystko, jest wszędzie. A może nie? Może to tylko złudzenie? Co nim kieruje? Dlaczego w to z nami gra? Po co mu to? Myślę, że coś musi być powodem. A ja się dowiem. Dowiem się choćby nie wiem co. I przy okazji pomogę Jenny. Dobra dziewczyna, ładna, mądra. Poradziłaby sobie w dużym świecie. Kto wie, może by została sławna. A teraz? Musi siedzieć w tym domu. Odizolowana od świata. Żyjąca tak jakby od paru lat, bo przez wypadek nic nie pamięta. Może rozwiązując tą zagadkę i jej pomogę? Może jak wygram tę grę, to wszystko zrozumiem? Tylko jak „tą grę” wygrać. Mieć któryś poziom wolności? Zrobić jakieś zadanie? Otworzyłam pudełko. W środku były piórka, monety, nożyczki i puzzel. Taki mały, ale jednak był. Do czego mi on jest potrzebny? Zaraz, zaraz... to kuchnia! Kawałek kuchni. Może trzeba ułożyć takie puzzle i to coś da? Raczej tak, ale w tym domu niczego nie można wiedzieć na pewno. Oprócz tego, że na pewno jesteśmy tu zamknięci. Dotknęłam piór, a monety i klej włożyłam do kufra, gdyż nie chciały zniknąć. Dopiero teraz zauważyłam, że na ławie leżą dwie takie same monety. Wzięłam te z kufra i położyłam na stole. Dwie monety. Skąd tu się wzięły. Z figurki ptaka w kuchni wyleciały te monety. Chyba. Razem miałam dwadzieścia dwie. Może nie był to majątek, ale zawsze coś. Zmęczona przeżyciami z całego dnia, postanowiłam odpocząć. Rzuciłam się na łóżko i od razu zasnęłam. A śniły mi się drewniane aniołki...


~~***~~


Od czego by tu zacząć... Może tak. Ten rozdział dedykuję kilku osobom:

- Evav     http://smoki-nietypowapasja.blogspot.com/       za nominację do Liebster Award, cokolwiek to jest, a ja obiecuję, że w czwartek podam odpowiedzi na pytania i całą resztę xD

-Nancy      http://opowiadania-nancy.blog.pl/       za to, że jednak żyje :D

-Żanecie Wierzbickiej        http://krainalez.blogspot.com/     za to, że mnie obserwuje ^^

-Kamili Tananuszko       http://opowiadaniazglowywziete111.blogspot.com/    za to, że uważa, że mój blog jest epicki <3    

-Basi Danusi      za pomysł na rozreklamowanie   :-]

-Marysi Małgosi         za bezcenne rozmowy na gg <3

-Kasi P.     http://kiwi-z-soku.blogspot.com/      która dała +1  poprzedniemu postowi :D

-AA  < armii anonimów >      za to, że ciągle nie wiem, kim jesteście xD


No i tutaj kończą się dedykacje. Kolejna rzecz to ilość wyświetleń. Prawie spadłam z fotela, jak ją zobaczyłam. Liczba prawie sięga 300. Pełno komentarzy (z czego połowa moje xD). Nie sądziłam, że mój blog będzie się Wam tak podobał :D  Jeśli chodzi o Liebster Award to odpowiedzi na pytania i moje pytania do wybranych osób dam w czwartek, a osoby poinformuje też w czwartek. Jest to spowodowane brakiem czasu, bo go nie mam prawie wcale xD  Zaległości w komentowaniu waszych blogów też niedługo ogarnę :D    Jeśli znacie jakieś ciekawe blogi, to piszcie w komentarzach, plooose <3 
A więc pozdrawiam Was wszystkich bardzo serdecznie. Miłego tygodnia xD


Amy Berry