czwartek, 6 listopada 2014

Rozdział XVII - "Kusza"

W sumie, to innego wyjścia nie mamy. Albo walczymy...albo umieramy.

-Idę grać – powiedziałam od niechcenia.

Nie czekałam na ich reakcję, tylko wyszłam. Gdzie by tu zagrać? Może kino? Od razu się tam skierowałam. Wzięłam kartkę. Powoli otworzyłam drzwi. Noc... Gdybym miała tu skrytkę odblokowaną, to idę o zakład, że to właśnie ona by była. Co on, uwziął się?! Chwyciłam latarkę i zaczęłam szukać. Może i nie jest aż tak źle, ale szukanie piętnastu przedmiotów o ciemku, przy pomocy małej, ledwo działającej latarki, jest nieco irytujące. Po próbie poszłam do pokoju. Pochowałam puzzle i inne przedmioty. I odruchowo spojrzałam się na plan domu. Zaraz, zaraz... Albo mam zwidy, albo otworzył się kolejny pokój? Spojrzałam na aniołka. Tak, to bardzo prawdopodobne, gdyż właśnie doszłam do następnego poziomu. A skoro mamy nowy pokój... Od razu pobiegłam go szukać. I chyba nawet wiedziałam, gdzie on może być. Gdy w końcu doszłam, stanęłam przed drzwiami. Miałam pewne obawy... Czemu on nie powiedział? Wiem, wszyscy go ignorujemy, ale on mógłby łaskawie poinformować. Ale ja w tym doszukiwałam się podstępu. Mimo to, wzięłam kartkę i ostrożnie otworzyłam drzwi. Moim oczom ukazała się wielka sypialnia. Olbrzymia sypialnia. Ale przedmioty naprawdę... Masakra. Ale znalezienie ich nie zajęło mi tyle czasu, ile myślałam, że zajmie. Nawet nie było tak źle. Ale coś mnie w tym pokoju intrygowało. Może spytam się Ryana? W sumie, jak on nie będzie wiedział, to nikt inny nie będzie. Pobiegłam na strych. A on ciągle znęcał się nad tym samym przedmiotem, który miał rano. Korzystając z tego, że był tak skupiony nad nim i mnie nie zauważył, stałam i w milczeniu mu się przyglądałam. Podniósł go nieco wyżej. Pilot. Z takim wielkim, czerwonym guzikiem. Chwycił śrubokręt i zaczął go rozkręcać. Trwało to i trwało.

-Nie wiem, kto to skonstruował, ale jak bym... - wyszeptał, po czym głośno westchnął.

-Takie skomplikowane? - spytałam się ironicznie.

Poskoczył w miejscu i spojrzał się na mnie, chyba próbując mnie zabić wzrokiem.

-Co to jest? - tym razem zapytałam z ciekawości.

-To co widzisz – odparł.

-No właśnie nie wiem co widzę. Pilot jakiś, albo coś – zgadywałam.

-Bingo! - odkrzyknął sarkastycznie.

-Po co ci to? Hmmm? - zachęcałam go do odpowiedzi.

-Do potrzeby. Wystarczy, że ja wiem. Ty już nie musisz.

Cały czas odnosiłam takie wrażenie, że próbuje mnie zbyć tymi odpowiedziami. Nie, jeśli liczy na spokój, to się przeliczył. Ale nie kontynuowałam rozmowy. Chodziłam po strychu, oglądając wszystko co się dało. Przyzwyczaił się to mojej obecności i hałasu. I o to chodziło. Teraz mogę dokładnej wszystko obejrzeć. Schyliłam się, żeby podnieść kartkę z rogu podłogi. Nic ciekawego. Nagle ktoś trzasnął drzwiami. A zza szafy wysunął się kawałek... Nie wiem czego. Ryan nie patrzał, więc wyciągnęłam to. I szczerze mówiąc, może i każdy ma swoje jakieś dziwne yyy... pasje, ale co jak co, trzymać w domu kuszę, to chyba lekka przesada. Odwróciłam się. Stała tam Ten, z lekkim zdezorientowaniem patrząc na przedmiot, który trzymałam w dłoniach.

-Kogo próbujesz zabić, co? - spytałam się go, ale on ciągle mnie ignorował – No dalej, pochwal się. Masz tu taki arsenał broni, że mógłbyś wymordować pół Londynu – dodałam, wyciągając zza szafy pełno strzał.

-O czym ty... - zaczął pytanie, odwracając się, ale gdy zobaczył co trzymam nawet się nie zdziwił – Nie, Londyn może czuć się bezpieczny.

-Po co ci broń? - powtórzyłam pytanie, nie lubiłam, gdy ktoś zbywał mnie jakimiś sarkastycznymi tekstami.

-Mam coś do załatwienia – odparł zirytowany – I tym razem nie zamierzam zmarnować sytuacji.

-Ani mi się waż kogoś zabić – wysyczałam przez zaciśnięte zęby.

-Nawet nie wiesz kogo próbujesz bronić – odparł, zupełnie nie przejmując się tym, co powiedziałam – I on na obronę na pewno nie zasługuje.

-Mnie to zbytnio nie obchodzi. Nie masz nikogo zabić i koniec – Ryan zaczynał mnie już denerwować tym swoim podejściem do zabicia kogoś.

-Ty w tym domu kochasz wszystkich psychopatów, czy tylko jednego? - spytał sarkastycznie.

No co za podła świnia. Już miałam zamiar rzucić się na niego i zostawić piękne, różowe odbicie swojej ręki na jego policzku, ale Ten mnie powstrzymała.

-Musisz Ryan, musisz? - spytała jakby z wyrzutem – Co ci to da, satysfakcję? Stałeś się gorszy niż on.


Ten wyszła z pokoju, a ja za nią, odkładając kuszę na podłogę. Teraz to ona ma mi coś do powiedzenia. Ale innym razem. Dziś jest już późno, trzeba w końcu odpocząć. Powlekłam się do pokoju i położyłam się na łóżko, momentalnie usypiając.

~~***~~

A więc tak. Rozdziału nie było bardzo długo, ale to ze względu na kompletny brak czasu xd    Więc wybaczcie :)

Kiedy będzie kolejny rozdział, nie mam pojęcia. Postaram się jak najszybciej, ale nie chcę niczego obiecywać. Albo dobra, będzie na pewno w tym roku XD

Rozdział ten dedykuję wszystkim czytającym, a przede wszystkim Nutello Maniaczce, Korze i Marcie (za to, że ciągle się mnie pytała, kiedy w końcu coś dodam xd)

Amy Berry :)