środa, 12 lipca 2017

Zakończenie historii! *spoiler alert*

Informacja dla każdego, kogo interere zakończenie tej historii, a także dla tych, którym od błędów w tym opowiadaniu wypływają oczy (podobnie jak mi).
Nowy blog, poprawione opowiadanie, tematyka ta sama, zapraszam każdego, kto lubi 'the panic room: outrage'.
A co do *spoiler alert* w tytule... sorka, spoilera nie będzie, ale wiem, że to zawsze przykuwa uwagę ¯\_(ツ)_/¯

piątek, 20 lutego 2015

Rozdział XIX - "Czy to koniec?"

-John? - spytała Jenny, unosząc się z miejsca i podchodząc do niego.

-Nie spodziewałaś się tego, co? Że przyjdę... - powiedział, przerywając nagle.

Jenny chciała coś powiedzieć, ale on uciszył ją syknięciem. Obrócił się na pięcie i stanął przy drzwiach, jakby nasłuchując.

-Nie wysilaj się kryminalisto – usłyszałam kobiecy głos.

Od razu wiedziałam, do kogo należał. Alice. Największa wariatka, która chodziła po naszej planecie. Po chwili weszła do pokoju, zapalając światło. Dopiero teraz mogłam się jej dokładnie przyjrzeć. Stała dumnie wyprostowana, uśmiechając się z bliżej nieznanego mi powodu.

-Czyli skończyłaś już kult Lalkarza-Nauczyiela? - mruknął John, niespecjalnie zadowolony ze spotkania z kobietą.

Nie odpowiedziała. Rozejrzałam się po pokoju. Dopiero teraz zauważyłam, że nie ma Ryana. Musiał wyjść wcześniej. Może coś przeczuwał? Albo był z nimi w zmowie?

-Wyrosłeś przez te dziesięć lat – powiedziała, wprawiając mnie w osłupienie, bowiem nie wiedziałam, że znali się już wcześniej.

John przyjrzał się jej uważnie, wycofując się trochę w głąb pokoju.

-Ach... No tak, możesz mnie nie pamiętać. Przychodziłam tutaj odkąd pamiętam, próbując odebrać swoją własność. Ten dom – syknęła – A raczej ten, który tu stał wcześniej.

-Pełen skarbów – powiedziała Ten – Doskonale wiem, o co chodzi. Dom spłonął, a po świecie rozpowszechniła się plotka, że w pogorzelisku zostały ukryte bogactwa. Zjeżdżało się tutaj wiele ludzi, którzy chcieli je znaleźć, ale niczego nie znaleźli.

-Tyle, że ja wiedziałam, gdzie one są. Mój dziadek był jedynym, który przeżył ten pożar. Ale tutaj już stał dom. Wasz dom. Stanęliście mi na drodze...

-To ty ich zabiłaś... - powiedział John, podchodząc do niej niebezpiecznie blisko.

Widziałam nóż, który błysnął w jego ręce.

-Myślisz, że ich pomścisz tą zabawką? - zaśmiała się ironicznie.

Do pokoju wszedł mężczyzna. Wyglądał, jak ten, którego widziałam na zdjęciach podejrzanych. Nazywał się chyba Matt. Matt Stable.

-Pewnie go pamiętasz – powiedziała Alice, nic sobie nie robiąc z noża, wymierzonego prosto w nią – Ale jednego o nim mogłeś nie wiedzieć. To świetny pirotechnik. A teraz zobaczysz jego ostatnie dzieło.

Dopiero teraz zobaczyłam, że trzymał coś w ręce. A za tym czymś ciągnął się cienki drucik. No nie... Oni naprawdę skonstruowali bombę?
Nagle Matt padł na podłogę, a z jego pleców wystawała długa strzała, wbita głęboko w plecy. Za nim stał Ryan, trzymający w ręku kuszę. Myślałam, że na nic się mu nie przyda, ale się znowu pomyliłam.

-I co teraz? - zapytał Ryan, mierząc w stronę Alice.


A ona rzuciła się na ziemię i w samobójczym akcie nacisnęła guzik. Rozbłysło światło, a po chwili zawtórował mu głośny huk...

~~***~~

No i niestety zbliżamy się do końca. Zostało jeszcze tylko kilka rozdziałów, później być może będzie kilkurozdziałowa kontynuacja, powiedzmy, taki dłuższy epilog. Ale nic nie obiecuję xd

Rozdział trochę krótki, ale nie chciałam niepotrzebnie przedłużać akcji. Następny też będzie dość dynamiczny, dużo się będzie działo, ale będzie dłuższy. 

Z okazji tego, że niedługo ta historia się kończy, oto co mam w planach. 
Najprawdopodobniej kolejnym blogiem, który wyjdzie spod mojej ręki będzie mój autorski kryminał, ale na razie nie chcę zdradzać szczegółów. 
Możliwe, że założę też bloga o tej tematyce, czyli zupełnie inna wersja domu zagadek. Nowa główna bohaterka, mniej dramatu, więcej śmiechu. Jednak nie będzie to zbyt długie opowiadanie. Może nawet dodam je na tym blogu w kilku częściach. Taki dłuższy oneshot. 
Reszta blogów jest dopiero w fazie wymyślania fabuły, więc nawet pisać tu o nich nie ma sensu xd

Jeśli zaś chodzi o inne miejsca, w których pójdzie mnie znaleźć, będzie to facebook (ale do dopiero za jakiś czas) i deviantart. 

Kolejny rozdział będzie prawdopodobnie niedługo, ale nie powiem dokładnie kiedy. Mimo wszystko, oprócz pisania jest jeszcze szkoła (niestety xd), a ja częściej niż zdrowa, to jestem chora :(

Jeśli kogoś obchodzą odpowiedzi na 22 pytania zadane przez Korę, to zapraszam do poprzedniego postu na temat Liebster Award xd

Pozdrowionka :)

Amy xd

Liebster Award #2 i #3

Nominację do "Liebster Award" otrzymuje się od innego blogera(w tym wypadku Kory :* ) w ramach unzania za "dobrze wykonaną robotę". Przyznaje się ją osobom o małej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość rozpowszechniania ich bloga. Po odebraniu tej nagrody odpowiada się na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cie nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) i zadajesz 11 pytań.

To tyle, jeśli chodzi o teorię. W praktyce zostałam nominowana dwa razy, a szukać 22 osób mi się nie chce. W sumie to nie wiem, czy w ogóle kogoś nominować, więc jak ktoś chce, to niech pisze w komentarzu, może się uda uzbierać kilka osób xd

A teraz czas na moje 22 pytania :)

     1.Jakie masz nie realne/realne marzenie?

Czy moje marzenie jest realne, czy nierealne, to już każdy musi sam zdecydować. Chciałabym dalej prowadzić blogi, które będą miały czytelników xd 


     2.Co sama myślisz o swoim blogu?

Bardzo lubię swojego bloga i jestem z niego dumna... a tak serio, to wam w ogóle się chce marnować swój cenny czas na czytanie moich wypocin? :P

     3.Kiedy dodasz następny post?

Za kilka minut xd

     4.Jaki jest twoje życiowe motto?



     5. Lubisz chodzić do szkoły?

Nie. (chyba, że mówimy o szkole plastycznej, do której planuję iść, to wtedy tak xd)

     6.Co daje ci wenę, pomysł na kolejny rozdział?

A samo tak jakoś przychodzi. Najczęściej albo przy słuchaniu muzyki, albo przed spaniem :)

     7. Jaki gatunek muzyki słuchasz? 

Praktycznie każdy, no może za wyjątkiem disco polo, które słucham tylko, jak muszę xd No i szlagierów jeszcze nie lubię :P

     8. Jak się lubisz ubierać?

Ładnie i wygodnie :)

     9. Jaka jest twoja pasja? Tylko pisanie?

Oprócz pisania kocham rysować i grać na pianinie, którego nie mam, ale zastępuje je keyboardem :)  Lubię też śpiewać, tworzyć wszystko co tylko idzie, fotografować i takie tam.

      10. Twój najgorszy sen?

Mój najgorszy sen... Że spaliła mi się dom i  tylko ja przeżyłam (dla uważnych czytelników, tak, to na podstawie tego wymyśliłam historię Medlocków, na której opiera się cała ta historia. Nie chcę spoilerować, ale dziś też o tym będzie xd)

     11.Ulubiony teledysk do piosenki?

Nie wiem, zazwyczaj nie oglądam teledysków. 

     12. Ulubiona książka?

Ciężko powiedzieć, którą lubię najbardziej. Nie przeczytałam ich dużo, ale najbardziej lubię książki z serii Assassin's Creed pisane przez Olivera Bowdena. Lubię także książkę "Morderstwo pod cenzurą" Marcina Wrońskiego i "19 razy Katherine" autorstwa Johna Greena (tę książkę pożyczyła mi koleżanka xd).

     13.Ulubiony dzień w roku?

Pomijając urodziny, moim ulubionym dniem w roku jest każdy dzień, w którym mam co wstawić na bloga i mogę to zrobić :)

    14. Najgorsza przygoda jaka ci się przydarzyła?

Opisałabym, ale mama mi nie pozwala :P   A pomijając tą jedyną historię, to nie mam takich bardzo złych xd

     15. Piosenka, która ci się miło kojarzy?

https://www.youtube.com/watch?v=2QT5eGHCJdE
plose xd Ale nie wiem z czym mi się tak miło kojarzy :)

     16. Najfajniejsze święto?

Boże Narodzenie :) 

     17.Ile blogów masz na swoim koncie?

Dwa, przy czym ten jest tym drugim. Ale nie podam linku do poprzedniego bloga, gdyż go nie skończyłam i nie mam pomysłu na zakończenie :P

     18.Miejsce do którego chciałabyś pojechać?

Do łóżka XD   A tak szczerze, to chciałabym kiedyś pozwiedzać różne kraje, głównie Włochy, Francję i USA.

     19. Życzenie które chciałabyś żeby się spełniło?

Ciii... To moja tajemnica :D

     20.Masz jakieś zwierze? Jak tak to jakie?

Tak, mam zwierzę. Jest to uroczy sweter :*
A konkretnie seter irlandzki, który wabi się Czeko :)   Albo Morda, zależnie od okazji (on tak uroczo siada i udaje, że pozuje do zdjęcia, jak do niego podchodzę i wtedy tak mordkę wyciąga xd)

     21. Najlepszy przedmiot w szkole?

Plastyka ^.^    I każdy przedmiot, na którym mogę "potajemnie" rysować albo pisać.

     22.  Twoje hobby? Pasja?

Odpowiedź w pytaniu 9 :)


To tyle, jeśli chodzi o moje pytania. A jeśli znajdą się osoby, które mnie uratują od problemu szukania 22 osób, to napiszę dla każdego osobiste pytania, wraz z dedykacją w kolejnym rozdziale (tym, co będzie po tym dzisiejszym xd).

Pozdrowionka :*

Amy :)
     

środa, 31 grudnia 2014

Rozdział XVIII - "(Nie)spodziewane spotkanie"

Obudziłam się chyba dość wcześnie, gdyż w pokoju panował półmrok. Nie chciało mi się wstawać. Nic mi się dzisiaj nie chciało. Monotonia dnia codziennego. Grać, przerwa, grać, spać. I jak to nie ma się znudzić? Czy chociaż jedna rzecz nie może ruszyć z miejsca? Nie wiem. I co ja mam robić o tej porze. Śpiąca nie jestem wcale. Może sobie coś przeczytam? Nawet dobry pomysł. Wstałam z łóżka i po cichu wymknęłam się do biblioteki. No bo przecież nie odczuwam jakiejś dziwnej potrzeby, żeby wszystkich pobudzić. Ostrożnie otworzyłam wielkie drzwi. I szczerze mówiąc, nawet trochę się zdziwiłam widząc o tej porze kogoś, ślęczącego nad jakimiś mało zrozumiałymi dla mnie szkicami, fragmentami gazet i innymi papierami. Ale jeszcze mniej normalne było to, że siedział tam nikt inny jak Bill, którego znałam głównie od strony jego nałogów, którymi były papierosy i alkohol. Nie za bardzo wyobrażałam go sobie siedzącego nad ranem nad jakimiś schematami.

-Nie śpisz? - parsknął, najprawdopodobniej do mnie, a po tonie głosu stwierdziłam, że, jak zawsze, trzeźwy nie jest.

-Nie. Co ty tu robisz? - spytałam, siadając naprzeciwko niego.

-Coś... nie twój interes – mruknął arogancko, czym mnie nieco zdenerwował.

Przyjrzałam się temu, co leżało na stole. Między jego mało czytelnymi zapiskami znalazłam również zdjęcia kilku miejsc i ludzi, ślady opon, odciski palców. Wyglądało to tak, jakby ktoś rozsypał akta jakiejś sprawy na stoliku. Wzięłam zdjęcia w ręce i zaczęłam je przeglądać, każdemu się uważnie przyglądając. Wśród nich było zdjęcie Ryana i Alice, takiej mało ciekawej kobiety, która uważała Lalkarza za „Nauczyciela” co było co najmniej dziwne. Na kolejnym zdjęciu była kobieta, która, sugerując się podpisem na drugiej stronie, nazywała się Emily Romanowska. Mężczyzna z małym, czarnym wąsem, wyglądający jak jakiś zagraniczny aktor, był na kolejnym zdjęciu. Black Z. Nie kojarzyłam tego nazwiska. Następna była Quinn S, jej również nie znałam. Stable M. To nazwisko kojarzę. U Ryana... Tak, u Ryana na strychu było napisane na jednej z walających się po ziemi kartek. Może to jego chce zabić? Było by ciekawie. Teraz zdjęcia zmieniły wielkość. Zamiast malutkich, były duże. Jakiś dom, szpital, cmentarz, podwórze. Odłożyłam je na stolik, po chwili orientując się, że przez ten cały czas Bill mi się przyglądał.

-Znasz ich? - zapytał po chwili.

-Niektórych. Są podejrzanymi w jakiejś sprawie, tak? - bardziej stwierdziłam, niż zapytałam.

-Masz – mruknął, dając mi kopertę, z której wystawały kolejne zdjęcia. Te były w gorszym stanie. Na pierwszym był jakiś pokój... korytarz. Plama krwi pod schodami, której pozostałości są na dywaniku do dziś, reszta jednak została zmyta. Dziury po kulach w ścianie, a także zdjęcie pistoletu. Kolejne zdjęcia były o wiele starsze. Przedstawiały dom, a raczej jego ruiny. Gdzieniegdzie płonął ogień. Więc wykonano je po pożarze. Później były kolejne ujęcia tego domu, ukazujące ogrom zniszczeń. I kolejna koperta. Z wykaligrafowanymi inicjałami K.E.F. Katheline Elisa Fell. Aktorka, która, sądząc po tym, co przeczytałam niedawno w gazecie, została zamordowana razem z rodziną, przez najstarszego syna. Niezwykle ciekawiła mnie zawartość koperty. Były tam jej zdjęcia, z różnych planów filmowych, kilka z mężem i dziećmi. Bill podał mi duże zdjęcia, które wcześniej były zapewne w tej kopercie, gdyż pierwsze przedstawiało jednego z synów. Miał blond włosy, a na jego twarzy był uśmiech tak szczery, że aż sama się uśmiechnęłam. Chłopak na kolejnym zdjęciu był nieco starszy. Miał ciemne włosy i piękne oczy. Tyle, że on, w przeciwieństwie do brata, nie raczył fotografa uśmiechem. Ponuro patrzył się prosto w kamerę, a jego wzrok przyprawiał o ciarki.

-Kto to? - spytałam, nie specjalnie ukrywając swoją ciekawość.

-To? Hmm... Zapewne słyszałaś o tej zamordowanej aktorce. To właśnie był ten syn, który rzekomo ją zabił – mruknął – Ale tak nie było. Chłopak niewinnie poszedł do więzienia. A teraz, przez głupią zemstę, ma okazję załapać się na karę śmierci, bo prawie pięćdziesiąt osób na sumieniu nie specjalnie przekona kogokolwiek na niższą karę. Takie życie.

-A jak ten chłopak się nazywał?

-Nie wiesz? Ehh... Kiedyś John... - powiedział, ale mu przerwałam.

-Lalkarz? - mruknęłam pod nosem patrząc na kamerę – To dlatego nie chcesz nas wypuścić, tak? Nie chcesz iść na pewną śmierć.

-Na którą, nota bene, zasłużyłeś – wtrącił Bill, ale całe szczęście szybko się zamknął.

-Czyli jakbyśmy cię nie wydali, byś nas wypuścił, tak? - kontynuowałam.

Usłyszałam ciche pstryknięcie, a następnie cichy śmiech.

-Oj ciężko będzie, czyż nie, Bill? Co byś wolał? Chronić seryjnego morderce na czyjeś życzenie, czy zrobić to, co zrobiłeś w sumie tak niedawno, czyli ponownie wsadzić mnie do psychiatryka, a potem na zabicie? - spytał głosem pełnym żalu.

-Wypraszam sobie! - krzyknął Bill, wstając z fotela i przytrzymując się stołu, żeby nie upaść – To nie ja prowadziłem tę sprawę, tylko mój kolega. Więc do niego mniej pretensje, nie do mnie. A poza tym, czas naglił.

-Co takiego?! - wtrąciłam się do dyskusji, nie ukrywając oburzenia – Wsadziliście go niewinnie do więzienia, bo nie mieliście czasu, a raczej nie chciało wam się szukać prawdziwego sprawcy?! Nie no, gratulacje! Oboje jesteście siebie warci. Dobra, koniec. Mam już tego dość. Ty – syknęłam, patrząc na Billa – pójdziesz, pobudzisz wszystkich do salonu a ty – tym razem spojrzałam na kamerę – przyjdziesz do nas.

-Chyba śnisz! - parsknął Lalkarz.

-Boisz się nas? Dobrze wiedzieć. Ale myślałam, że zależy ci na znalezieniu prawdziwego mordercy twojej rodziny. Jak nie, to nie. Pamiętaj, jeśli nie wykorzystasz tej okazji, możesz już jej więcej nie mieć.

Wyszłam z pokoju, trzaskając drzwiami. Od razu poszłam do salonu, siadając na parapecie. Wpatrywałam się w spadające płatki śniegu. Słyszałam na korytarzu rozmowy, między innymi narzekanie Jacka na wczesną pobudkę. Drzwi się otworzyły, a cała gromada wsypała się do środka. Co ciekawe, Billowi udało się nawet ściągnąć Ryana. Ale Alice całe szczęście nie było.

-Jeśli moglibyśmy wiedzieć, po co nas tu ściągnęłaś? - parsknął Jack, przecierając oczy.

-Zobaczycie. A teraz usiądźcie sobie. Najlepiej wygodnie – powiedziałam, o dziwo spokojnie.

Minęło kilka minut i nic. W pokoju ciągle panował półmrok, wszystko wydawało się być szare. Jack usnął na fotelu, Jim, Jenny, Isami i Mary siedzieli na sofie i rozmawiali. Na drugim fotelu rozsiadł się Bill i palił fajkę, puszczając co chwilę w powietrze kółeczka dymu. Ryan stał pod ścianą, wściekle przewiercając mnie wzrokiem, gdyż wyciągnęłam go zbyt wcześnie z łóżka. Nagle klamka się poruszyła. Nie. Nie wierzę. On serio przyszedł? Wielkie drzwi powoli się otworzyły. Z mroku panującego na korytarzu powoli wyłaniała się jakaś postać. Lalkarz. Głowę miał pochyloną, twarz skrywając w cieniu. Nogi lekko ugięte, w każdej chwili był gotowy do ucieczki, albo walki, cokolwiek by wybrał. Zdawał się reagować na każdy szmer i ruch. Pewnie myśli, że to zasadzka. I na pewno jest na nią przygotowany.

-Cieszę się, że jednak przyszedłeś – powiedziałam, ciągle nie wierząc, że stoi przede mną.

Nie odpowiedział.

-Hmm... Zazwyczaj miałeś więcej do powiedzenia – mruknęłam.

-A o czym mam mówić?! Hmm?! Mam was przepraszać, czy błagać o litość?!- syknął, unosząc głowę i przenikliwie patrząc mi prosto w oczy.

Przez moje ciało przebiegł dziwny dreszcz. W jego wzroku było coś dziwnego. Coś jeszcze, poza bólem, który zdawał się je wypełniać.


-John? - spytała Jenny, unosząc się z miejsca i podchodząc do niego. 


~~***~~

Tadaaaaam xd Napisałam i wstawiłam XD Chociaż było ciężko :) Ktoś urwał mi trzy klawisze, a mianowicie S, E i R  :(((((
Ciężko bez nich pisać, bo chociaż opko miałam wcześniej już napisane, to to, co piszę teraz, to jedno wielkie kopiuj wklej xd   Jak mi czegoś brakuje, to wklejam, ale dłuuuuuugo to trwa xd
Nie przeciągając, UDANEGO NOWEGO ROKU :D  i weeeeesołego sylwestra :)

Amy "^.^"

środa, 24 grudnia 2014

Merry Christmas everybody! "^.^"

Z okazji świąt Bożego Narodzenia chciałabym wam wszystkim życzyć WESOŁYCH ŚWIĄT, wszystkiego co najlepsze i oczywiście bogatego Mikołaja xd


Poza tym życzę wam cierpliwości do mnie i mojego wstawiania rozdziałów (wiem, wiem, muszę wstawić kiedyś xd), lecz usprawiedliwię się pobytem w szpitalu :D Rozdział następny będzie przedostatnim, chyba że uda mi się go podzielić na więcej części, lecz w to wątpię. Kiedy będzie go można przeczytać na blogu? Sama tego nie wiem, ale zapewne niedługo XD
A więc jeszcze raz wszystkiego najlepszego i duuuuuuużo zdrowia (bo trochę głupio po szpitalach objeżdżać, wierzcie xd)
Amy :)

czwartek, 6 listopada 2014

Rozdział XVII - "Kusza"

W sumie, to innego wyjścia nie mamy. Albo walczymy...albo umieramy.

-Idę grać – powiedziałam od niechcenia.

Nie czekałam na ich reakcję, tylko wyszłam. Gdzie by tu zagrać? Może kino? Od razu się tam skierowałam. Wzięłam kartkę. Powoli otworzyłam drzwi. Noc... Gdybym miała tu skrytkę odblokowaną, to idę o zakład, że to właśnie ona by była. Co on, uwziął się?! Chwyciłam latarkę i zaczęłam szukać. Może i nie jest aż tak źle, ale szukanie piętnastu przedmiotów o ciemku, przy pomocy małej, ledwo działającej latarki, jest nieco irytujące. Po próbie poszłam do pokoju. Pochowałam puzzle i inne przedmioty. I odruchowo spojrzałam się na plan domu. Zaraz, zaraz... Albo mam zwidy, albo otworzył się kolejny pokój? Spojrzałam na aniołka. Tak, to bardzo prawdopodobne, gdyż właśnie doszłam do następnego poziomu. A skoro mamy nowy pokój... Od razu pobiegłam go szukać. I chyba nawet wiedziałam, gdzie on może być. Gdy w końcu doszłam, stanęłam przed drzwiami. Miałam pewne obawy... Czemu on nie powiedział? Wiem, wszyscy go ignorujemy, ale on mógłby łaskawie poinformować. Ale ja w tym doszukiwałam się podstępu. Mimo to, wzięłam kartkę i ostrożnie otworzyłam drzwi. Moim oczom ukazała się wielka sypialnia. Olbrzymia sypialnia. Ale przedmioty naprawdę... Masakra. Ale znalezienie ich nie zajęło mi tyle czasu, ile myślałam, że zajmie. Nawet nie było tak źle. Ale coś mnie w tym pokoju intrygowało. Może spytam się Ryana? W sumie, jak on nie będzie wiedział, to nikt inny nie będzie. Pobiegłam na strych. A on ciągle znęcał się nad tym samym przedmiotem, który miał rano. Korzystając z tego, że był tak skupiony nad nim i mnie nie zauważył, stałam i w milczeniu mu się przyglądałam. Podniósł go nieco wyżej. Pilot. Z takim wielkim, czerwonym guzikiem. Chwycił śrubokręt i zaczął go rozkręcać. Trwało to i trwało.

-Nie wiem, kto to skonstruował, ale jak bym... - wyszeptał, po czym głośno westchnął.

-Takie skomplikowane? - spytałam się ironicznie.

Poskoczył w miejscu i spojrzał się na mnie, chyba próbując mnie zabić wzrokiem.

-Co to jest? - tym razem zapytałam z ciekawości.

-To co widzisz – odparł.

-No właśnie nie wiem co widzę. Pilot jakiś, albo coś – zgadywałam.

-Bingo! - odkrzyknął sarkastycznie.

-Po co ci to? Hmmm? - zachęcałam go do odpowiedzi.

-Do potrzeby. Wystarczy, że ja wiem. Ty już nie musisz.

Cały czas odnosiłam takie wrażenie, że próbuje mnie zbyć tymi odpowiedziami. Nie, jeśli liczy na spokój, to się przeliczył. Ale nie kontynuowałam rozmowy. Chodziłam po strychu, oglądając wszystko co się dało. Przyzwyczaił się to mojej obecności i hałasu. I o to chodziło. Teraz mogę dokładnej wszystko obejrzeć. Schyliłam się, żeby podnieść kartkę z rogu podłogi. Nic ciekawego. Nagle ktoś trzasnął drzwiami. A zza szafy wysunął się kawałek... Nie wiem czego. Ryan nie patrzał, więc wyciągnęłam to. I szczerze mówiąc, może i każdy ma swoje jakieś dziwne yyy... pasje, ale co jak co, trzymać w domu kuszę, to chyba lekka przesada. Odwróciłam się. Stała tam Ten, z lekkim zdezorientowaniem patrząc na przedmiot, który trzymałam w dłoniach.

-Kogo próbujesz zabić, co? - spytałam się go, ale on ciągle mnie ignorował – No dalej, pochwal się. Masz tu taki arsenał broni, że mógłbyś wymordować pół Londynu – dodałam, wyciągając zza szafy pełno strzał.

-O czym ty... - zaczął pytanie, odwracając się, ale gdy zobaczył co trzymam nawet się nie zdziwił – Nie, Londyn może czuć się bezpieczny.

-Po co ci broń? - powtórzyłam pytanie, nie lubiłam, gdy ktoś zbywał mnie jakimiś sarkastycznymi tekstami.

-Mam coś do załatwienia – odparł zirytowany – I tym razem nie zamierzam zmarnować sytuacji.

-Ani mi się waż kogoś zabić – wysyczałam przez zaciśnięte zęby.

-Nawet nie wiesz kogo próbujesz bronić – odparł, zupełnie nie przejmując się tym, co powiedziałam – I on na obronę na pewno nie zasługuje.

-Mnie to zbytnio nie obchodzi. Nie masz nikogo zabić i koniec – Ryan zaczynał mnie już denerwować tym swoim podejściem do zabicia kogoś.

-Ty w tym domu kochasz wszystkich psychopatów, czy tylko jednego? - spytał sarkastycznie.

No co za podła świnia. Już miałam zamiar rzucić się na niego i zostawić piękne, różowe odbicie swojej ręki na jego policzku, ale Ten mnie powstrzymała.

-Musisz Ryan, musisz? - spytała jakby z wyrzutem – Co ci to da, satysfakcję? Stałeś się gorszy niż on.


Ten wyszła z pokoju, a ja za nią, odkładając kuszę na podłogę. Teraz to ona ma mi coś do powiedzenia. Ale innym razem. Dziś jest już późno, trzeba w końcu odpocząć. Powlekłam się do pokoju i położyłam się na łóżko, momentalnie usypiając.

~~***~~

A więc tak. Rozdziału nie było bardzo długo, ale to ze względu na kompletny brak czasu xd    Więc wybaczcie :)

Kiedy będzie kolejny rozdział, nie mam pojęcia. Postaram się jak najszybciej, ale nie chcę niczego obiecywać. Albo dobra, będzie na pewno w tym roku XD

Rozdział ten dedykuję wszystkim czytającym, a przede wszystkim Nutello Maniaczce, Korze i Marcie (za to, że ciągle się mnie pytała, kiedy w końcu coś dodam xd)

Amy Berry :)

piątek, 5 września 2014

Rozdział XVI - "Przyjaciółki...?"


-Ha ha ha! Jeden zero dla mnie! - krzyknęła mi na powitanie – Wiedziałam. No po prostu wiedziałam, że ktoś tu stoi. Mary jestem.

Wyciągnęła rękę na powitanie a ja ją uścisnęłam.

-Anabel – odparłam.

-A więc to ty jesteś Anabel? - spytała, przyglądając się mi uważnie – Pióro, nie?

-Tak. Często z nim rozmawiasz? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie, głową wskazując na kamerę.

-Zdarza się. Chcesz wejść? - zapytała, otwierając szerzej drzwi.

Weszłam i rozejrzałam się. Pokój był podobny do mojego. Nieco mniejszy. Mary wskoczyła na łóżko, w powietrzu już siadając w siadzie skrzyżnym. Uśmiechnęła się do mnie, a ja przechyliłam głowę lekko na prawo i też się uśmiechnęłam. Po chwili obie zaczęłyśmy się śmiać. Nawet nie wiem z czego. Gdy przestałyśmy spojrzałyśmy się na siebie i z trudem powstrzymałyśmy kolejny napad śmiechu.

-Czemu ja ciebie nigdy nie widziałam? Cały czas tutaj siedzisz? - spytałam po chwili.

-No w sumie... tak, długo już stąd nie wychodziłam... To gdzie idziemy?

Takiej szczerej osoby to już długo nie widziałam. I takiej wesołej.

-Poszukać mojej przyjaciółki – powiedziałam, wymownie patrząc na kamerę.

-A więc, dokąd idziemy? - spytała.

-Żebym ja to wiedziała... -westchnęłam.

Mary wyszła z pokoju, a ja poszłam za nią. Od razu skierowała się na strych. Otworzyła drzwi, które z hukiem walnęły o ścianę.

-Musisz tak walić tymi drzwiami?! - spytał poddenerwowany Ryan.

-W sumie... Tak, muszę. - odparła, uśmiechając się szeroko.

-A ty coś za jedna? - spytał, większą uwagę zwracając jednak przedmiotowi, który akurat trzymał w dłoni.

-O tym później... Ty masz monitoring, nie? Poszukaj Jenny – rozkazała.

Ryan przewrócił oczami, ale zerknął na ekrany.

-W dziecięcym. A teraz wynoście się stąd! -krzyknął nam na pożegnanie.

-Odnoszę takie dziwne wrażenie, że mnie nie lubisz. - powiedziała Mary, robiąc oburzoną minkę.

-Bo tak najwidoczniej jest. - odparł, uśmiechając się lekko.

-Nie, mnie tym nie zrazisz... I tak później tutaj wpadnę! - wykrzyknęła, obracając się na pięcie i opuszczając pomieszczenie.

Ryan spojrzał na mnie miną typu „ile jeszcze ja mam waszych głupot wytrzymać?” uśmiechając się. Zaśmiałam się cicho i pobiegłam za nią. Mery stała przed drzwiami i nasłuchiwała. Dopiero, gdy mnie zauważyła, weszła do środka.

-Isami? To ty tutaj jeszcze jesteś? - spytała, ale w geście załamania walnęła się ręką w twarz – Oczywiście, że tu jesteś, przecież i tak nie miałabyś jak stąd wyjść. Miło cię w końcu widzieć!

-Mi też! Jeny, gdzie ty byłaś przez tyle czasu?! Myślałam, że już cię więcej nie spotkam – powiedziała i obie przytuliły się.

Ten usiadła na łóżku, koło Jenny, która się uśmiechała. Nie wiem, jak udało jej się to udało. Mam nadzieję, że to już koniec tych wszystkich kłótni. Ciągle ktoś się na kogoś obraża... Chociaż nie, Lalkarz ciągle wszystkich obraża. Jestem ciekawa, ile jeszcze ma zamiar nas tu więzić. Bo to powoli przestaje być zabawne. Granie, granie...nudzi mi się to. Ale trzeba. W końcu musi nam się udać. W sumie, to innego wyjścia nie mamy. Albo walczymy...albo umieramy. 

~~***~~

A więc... Miło mi, że ktoś chce kolejne rozdział :D
I właśnie z tej okazji go dodałam XD

Nie, nie będę tłumaczyła, o co chodzi z tytułem. Niedługo się dowiecie :)

A jako, że nie mam o czym pisać, to krótko.
POZDRAWIAM wszystkich, którzy to czytają :D

I błagam - komentujcie! ;)

Amy Berry