Obudziło
mnie ćwierkanie ptaków. Długo go już nie słyszałam. Wiosna
idzie? Taa... W styczniu?! W geście załamania nad własną głupotą,
walnęłam się ręką w twarz. Dzisiaj miałam dobry nastrój,
wątpię, by coś wyprowadziło mnie z równowagi. Tylko co by
dzisiaj robić? Głodna nie byłam ani trochę, ale znając Jenn, za
chwilę przyjdzie wołać mnie na śniadanie. Do tego czasu mam
chwilę na pomyślenie. Położyłam się na bok, twarzą do okna.
Pogoda dzisiaj była ładna. Ostatni raz widziałam taką chyba
wtedy, kiedy tu po raz pierwszy się obudziłam. Wiele się od tego
czasu zmieniło. W sumie to wszystko. Otworzyłam osiem pokoi, miałam
już trzydziesty trzeci poziom. Poznałam nowych ludzi. Ten i Ryana.
O ile Ten poznałam w dziwnych okolicznościach, po prostu siedziała
w pokoju dziecięcym, tak z Ryanem było trochę straszniej. Najpierw
na strychu siedzi kukła, potem człowiek, który nie jest zbytnio
skory do rozmów. Pamiętam, że nieomal zawału dostałam, jak go
zobaczyłam. Ale milszy jest niż Lalkarz. Podziękuje chociaż. Jak
coś chce to poprosi. Co prawda, ma nieraz gorsze dni i wtedy zdarzy
mu się na kogoś nadrzeć. Nie tak jak Lalkarz, który ciągle na
nas krzyczy. Albo ironizuje. Tak, od pewnego czasu wpadł w dziwny
nastrój. O ile kiedyś myślałam, że jest w nim chociaż trochę
dobroci, o tyle teraz wiem, że jest to chyba niemożliwe. Ciągle
stara się nas ze sobą skłócić. Albo nas obraża. Nie wiem
czemu... Ani Jim, ani nawet Ryan. Nikt nie wie. Tylko on. Pamiętam,
kiedyś był milszy. Ale z czasem stał się nieznośny. Ignorujemy
go wszyscy... Przecież nas za to nie pozabija, nie? Bynajmniej mam
taką nadzieję. I dopiero mi się przypomniało, że miałam dzisiaj
iść pogadać z Jenny. A jednak jest coś, co mi dzisiaj jest w
stanie zepsuć piękny humor. Pamiętniki... Dwa pamiętniki, które
łączą się w straszliwym momencie. Jeden pamiętnik jest chłopca,
o imieniu John. A drugi Lalkarza. Z czasów, kiedy mnie jeszcze w tym
domu nie było. Oba są już chyba kompletne. A ja mam dziwne
wrażenie, że one mówią o jednej osobie. W sumie to pewność.
Mały chłopiec mieszkający jednym domu z matką, ojcem i bratem.
Uczy się grać na skrzypcach, w szkole poznaje nową dziewczynkę, o
imieniu Jane. Najprawdopodobniej naszą Jenny. Opisany tam jest też
jej wypadek samochodowy, o który chłopiec się obwinia. I w sumie
pamiętnik byłby w miarę normalny, gdyby nie ostatnie strony.
Słyszy strzały. Bierze z biurka ojca pistolet. Idzie bronić domu.
W salonie znajduje martwego ojca i brata, a na korytarzu śmiertelnie
ranną matkę, która umiera na jego oczach. Wchodzą policjanci
razem z babcią i dziadkiem chłopca, który, myśląc, że to ten
bandyta, strzela, raniąc jednego z policjantów. Jego babcia mówi,
że chłopiec na pewno zabił rodzinę, bo to zło wcielone.
Zabierają go ze sobą. I tutaj kończy się ten pamiętnik i zaczyna
drugi. Teraz chłopiec już nie jest chłopcem. Jest dorosły, a od
momentu, kiedy został oskarżony o zabójstwo, cały czas trzymany
na przemian w celi i izolatce. Pistolet ojca miał ten sam kaliber co
mordercy, a był to jedyny dowód. Pewnego dnia udaje mu się uciec.
Potajemnie wraca do domu i zamyka w piwnicy swoich dziadków, którzy
pozbyli się go tylko po to, żeby stać się właścicielami dworu.
Oni nie walczą o wolność, a on postanawia nauczyć ludzi szanować
ją. Podając się za swojego krewnego, otrzymuje w spadku dom, który
remontuje i ogradza. Nad grobem matki przysięga zemstę i zaczyna
pierwszy akt. Porywa pięćdziesięciu ludzi, z czego tylko trzech
zostaje przy życiu. Isami „Ten” Nakamura, Ryan Force i Matt
Stable. Po pewnym czasie rozpoczyna drugi akt, ten, w którym właśni
gramy. Pozostało tylko dać Jenny to do przeczytania. Jestem
ciekawa, jak zareaguje? Jeśli chcę się tego dowiedzieć, to znam
tylko jeden sposób na to, jak to zrobić... Iść do niej. Po
prostu. Wstałam z łóżka i przeciągnęłam się. Ubrałam
czerwoną sukienkę na ramiączkach z szerokim, czarnym paskiem.
Włosy spięłam w kok, ale jakieś kosmyki i tak spadły mi na
twarz. Odgarnęłam je i ubrałam baleriny. Wzięłam w rękę
pamiętniki i poszłam do kuchni. Wzięłam kartkę z drzwi, Jenny
niech czyta, a ja w międzyczasie przejdę próby. Weszłam do
środka. Blondynka siedziała przy stole i kroiła marchewkę, pewnie
do jakiejś sałatki. Nie zwracała na mnie uwagi, była pogrążona
we własnych myślach. Korzystając z tego, przeszłam próbę i tak
kilka razy. Koniec gry na dzisiaj, teraz można spokojnie
porozmawiać. Stanęłam przed Jenn i odchrząknęłam znacząco. Ale
to i tak nic nie dało.
-Cześć
Jenny!-krzyknęłam jej nad głową.
Podskoczyła
na krześle i spojrzała się na mnie ze zdziwieniem i złością.
-Zawału
mam przez ciebie dostać, Anabel?!-spytała, chyba trochę na mnie
zdenerwowana.
-Byłaś
tak zamyślona, że nawet jak dom by zburzyli, to byś się nie
skapnęła -odparłam na to, uśmiechając się.
Ona
również się uśmiechnęła. Oparłam się o krawędź stołu.
-Słuchaj,
mam dla ciebie lekturę do przeczytania.-powiedziałam po chwili-
Masz i czytaj. A potem powiesz mi co wiesz.
Moja
koleżanka wytarła ręce w ręcznik i chwyciła pierwszą z ksiąg.
W miarę czytania, jej twarz spochmurniała. Gdy doszła do końca,
podwinęła nogi pod siebie, a po jej policzku spłynęła łza.
Wzięła drugi pamiętnik i zaczęła czytać. Teraz smutek zamienił
się w zdziwienie. Zamknęła księgę i uporczywie wpatrywała się
w okładkę. Kojarzyła fakty. Zauważyłam, jak narasta w niej
gniew, ale nie wiedziałam, czym jest on spowodowany. Nagle do kuchni
wszedł Jim i Jack. No to pięknie... teraz się dopiero zacznie. Jim
podszedł do mnie i pochylił się nad moim uchem.
-To
nie są te książki o których myślę?-spytał szeptem, licząc na
negatywną odpowiedź.
Ja
tylko się uśmiechnęłam. Może wyjść ciekawie, zwłaszcza, że
Szczurek o niczym nie wie. Nagle Jenn wstała i spojrzała się w
stronę kamery.
-I
po co nas tu więzisz, co? To coś pomoże twojej rodzinie?! Życia
tym co robisz, raczej im nie przywrócisz!-krzyczała, podpierając
rękoma boki- Pewnie w grobie się przewracają, jak to widzą! Co?!
Panie Lalkarzu?! A może Johnie?!
Takiego
czegoś to bym się po niej w życiu nie spodziewała. Zawsze
spokojna i opanowana Jenny, nadarła się na Lalkarza tak, jak nawet
Jack jeszcze się na niego nie nadarł. Chłopacy patrzyli w napięciu
to na nią, to na kamerę.
-Powiedz
jeszcze tylko słowo, a obiecuję, że gorzko tego
pożałujesz!!!-ryknął na nią Lalkarz.
-Bo
co mi zrobisz? Zabijesz?! Nie dość już tych ofiar?!-odparła mu na
to.
-A
może i nawet!!!-krzyknął.
Jenny
zrobiła zawiedzioną minę. Kolejna łza spłynęła po jej
policzku. Pochyliła głowę. Najwidoczniej nie chciała już patrzeć
w kamerę.
-I
gdzie jest ten John, którego znałam...? Ten, który był zawsze był
dla wszystkich miły... Ten, który zawsze mnie rozśmieszał, jak
wracaliśmy ze szkoły... Któremu było żal nawet muchę
zabić...-szeptała przez łzy, przypominając sobie co chwilę nowe
wydarzenia z przeszłości- Gdzie jest mój przyjaciel...?
Jej
wzrok znowu padł na kamerę. Wzrok pełen żalu i smutku. Podeszłam
do niej i ją przytuliłam.
-Johna
nie ma i nigdy nie będzie!-wrzasnął nagle Lalkarz- John był
małym, bezbronnym chłopcem, któremu zniszczyliście życie!!!
Zabiliście rodzinę, zabraliście wszystko, co miał!!! Ale przez
lata, które spędził samotnie, w izolatce nieco go zmieniły... Już
nie ma Johna... Jestem ja!
~~***~~
A
więc... JEEEEEEEEEEEEJ! ;D
Komentarz!
""^.^"" <---- taki mega zaciesz xD
Ten
rozdział znów dedykuję Korze :*
Za
to, że ciągle komentuje mojego bloga, a ja z radości normalnie
tańczę :D
<a
tańczyć to ja nie umiem XD>
Oraz
wszystkim, którzy tworzą "największe czasopismo dla graczy w
Polsce" czyli
CD-ACTION
:D
Oraz
tym, dzięki którym w poprzednim numerze tegoż czasopisma, w kody
do gier wkradł się błąd, dzięki czemu w numerze, który dziś
kupiłam <tani nie był - 15,99 - ale jak zobaczyłam, ile
kosztują te gry to taki szok :OOO > zamiast dwóch gier
były cztery :D
Wielkie
Wam dzięki :D <ale mój komp i tak ich nie wczytuje :'( >
Mój
komp - czyli laptop Lenovo Y530 przeżył już lata swojej świetności
i się zezłomił xD
Ale
póki co nie stać mnie na nowego, a opowiadanie na bloga mam <na
wszelki wypadek> skopiowane na telefonie, mp4, pendrive i
wstawione na dysk google :D
Więc
taki numer jak ten, kiedy usunęłam ponad 30 stron, już się nie
powtórzy i nie będę musiała nadrabiać takich zaległości, co
skutkowało tym, że przez 2 miesiące, jak nie więcej, nie
było mnie na blogu :(
I
teraz, mimo zbliżającego się roku szkolnego, nie zamierzam
zawieszać bloga, ani też rzadziej dodawać wpisów, po prostu mam
20 stron do przodu już napisane i to musi mi jakoś do pierwszego
długiego weekendu starczyć :D
Ale
choćbym miała pisać w nocy, nie zrobię tego błędu, przez który
mój blog niemal stracił <i tak znikomą liczbę> czytelników
:(
I
jeśli ktoś kiedyś by się nudził i przypadkiem miałby gg to
48510951
to
jest mój numer i piszcie do mnie <nawet jak jestem niedostępna,
zawsze odpiszę XD> :D
<Koro,
mam nadzieję, że przypadkiem masz gg ^.^>
A
więc...
Udanych
ostatnich dni wakacji! :D
Amy
Berry
O boże nie mam słów to było GENIALNE EPICKIE ŚWIETNE CUDOWNE
OdpowiedzUsuńNo po prostu nie wiem, naprawdę nie wiem co napisać.
Znów bardzo dziękuje za dedykację i żwawe komentowanie mojego bloga :)
Niewiem po prostu I <3 YOU Nie mam nic więcej do napisania
Po prostu Pozdrawiam i zachęcam do dodawania kolejnych rozdziałów
(Niestety nie mam gg, ale dla ciebie założe, wkrótce :D)