piątek, 4 kwietnia 2014

Rozdział VIII - "Wrony"

Może i racja? Ale ja nie potrafię. Za dużo myśli kłębi mi się w głowie. Ile ja bym dała, żeby jakoś się uspokoić, żeby w końcu przestać?! Uspokój się... uspokój się do jasnej cholery!!! Czemu ja myślę o sobie jakbym nie była sobą? A może...Ehh... Podeszłam do okna i wyjrzałam za nie. Bezwiednie patrzyłam na ptaki przelatujące przed oknem, jak myśli przed moimi oczami. Tak, teraz wiem, że moja siostra miała rację. Mam fantazję bujną jak dwuletnie dziecko. Tyle, że ja w niej nie widzę bohaterów z bajek. Ja widzę bohaterów mojego życia. Tych, których znam i tych, których wolałabym nie. Wszystkie możliwe scenariusze tworzą się za każdym razem. Nagle jeden z ptaków wylądował na parapecie. Popatrzył się na mnie tymi swoimi czarnymi oczkami. Po chwili przyleciał drugi. Ledwo co wylądował, skubnął tego pierwszego w brzuch. Ale on zachowywał spokój. Więc powtórzył swój czyn. Tym razem ptaszek nie wytrzymał i rzucił się na niego. Oba ptaki odfrunęły, goniąc się po niebie. Czemu ten ptak tak się zdenerwował? Przecież ten mały tylko się wydurniał. A on ze złością. Z takimi emocjami, że nawet nie wierzyłam, że ktokolwiek, albo cokolwiek tak potrafi. Ja w ogóle nie rozumiałam tych nagłych wybuchów złości. Nawet, gdy sama je miewałam. Ale u innych to zawsze wygląda inaczej. Jedni nagle się rozpłakują, inni rzucają się z pięściami. Zabawne ile człowiek potrafi skryć w sobie emocji...?

-W tym domu wiele się wydarzyło, a wszystko w jednym się skryło. Kolejny przedmiot, który znajdziecie, prawdę wam powie o zaginionym świecie...-powtarzał melancholijnie Jim.

-Mam Jim. Wiem o co chodzi w tym początku!!!-krzyknęłam, a na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech.

-A niby skąd?!-wtrącił się Jack.

-Może się zdziwisz, ale powiedziały mi ptaki -odpowiedziałam mu, sprawiając, że jego zdziwienie osiągnęło poziom maksymalny.

-No to słucham, co ci te latające zwierzątka też naopowiadały!-zażartował Jim.

-Od początku tak? Na parapecie wylądował ptak. Zwykła, czarna wrona. Wtedy podleciał mały ptaszek, wskazówka dla ornitologów, mała wrona, kolor szary, mniejsza od pierwszego -powiedziałam, uprzedzając ciekawskie pytania Jacka- A więc ta mała ptaszyna skubnęła tego drugiego. Za pierwszym razem nic sobie z tego nie zrobił, ale za drugim, rzucił się na małego i oba ptaki odleciały, goniąc się po niebie.

-Ładna bajeczka -skwitował to Jack z irytacją w głosie.

-Powiedzmy, że nie wyczułam sarkazmu w twoim głosie. „W tym domu wiele się wydarzyło, a wszystko w jednym się skryło.” Pomyślcie trochę...

-W tym domu coś się wydarzyło, tak?-nagle do rozmowy włączył się Jim- A więc ci, którzy to pamiętają, ciągle chowają w sobie emocje!!!

Wyglądał jakby wymyślił perpetum mobile. Tylko czemu ja się tak nie czułam? Czemu znowu spodziewałam się skomplikowanego, prostego stwierdzenia, które zburzy mój tok myślenia? Może dlatego, że tak jest zawsze. Gdy już się wpadnie na jakiś trop, zawsze pojawiają się kolejne. Sprzeczne z tymi, które już są, albo po prostu nierealne. Taka cecha rozwiązywania spraw z przeszłości. Dowiadujemy się wszystkiego, ale nic się nie chce zgadzać. Mimo, iż jesteśmy przekonani o swojej racji, zawsze znajdzie się coś, co wszystko zmieni.

-Ale czemu w jednym się skryło?-spytała milcząca jak dotąd Jenny, szczególnie akcentując słowa „w jednym”.

Po prostu wiedziałam, że tak będzie. Tak jest zawsze. Banalne pytanie, banalny szczegół! A ja go nie zauważyłam. Ale teraz gdy już wiem, że jest, chciałabym, żeby go nie było. W jednym. Czyli chodzi o jakiegoś chłopaka, bo jeśli chodziło by o kobietę, to byłoby „w jednej”. Ale może to tylko taka zmyłka? Żebyśmy znowu pobłądzili w naszych myślach? Ale skoro w jednym, nie ważne nawet w jakiej osobie mówione, to znaczy że...

-Bo przeżył tylko jeden...-powiedziałam kierując mój wzrok na podłogę.

Wszyscy milczeli. A ja znowu wyjrzałam przez okno. Skoro zwierzęta podpowiedziały mi pierwszą część zagadki, to może z drugą też sobie poradzą?„Kolejny przedmiot, który znajdziecie, prawdę wam powie o zaginionym świecie...” Czyli jak znajdziemy jakiś przedmiot, to dowiemy się o zaginionym świecie? Czyli o jakim? Patrzyłam przez okno, ale tym razem nie mogłam znaleźć żadnego ptaka. Co one, poumierały czy co?! I zdałam sobie sprawę z tego co przed chwilą pomyślałam.

-Wiecie, że te ptaki są genialne? Wpatrujcie się w okno -dodałam, widząc zdezorientowane miny moich przyjaciół.

-Ale przecież tam nic nie ma!-stwierdziła Jenny.

-I słusznie -odpowiedziałam jej.

-Przed chwilą było ich od cholery, a teraz co one, poumierały?-powiedział nieco sfrustrowany Jack.

-Pomyślałam dokładnie tak samo. Czyżby zaginęły, drogi doktorze?-dopowiedziałam, poprzedzając wywody psychologiczne Jima.

-No tak...-odparł nieco zbity z tropu- Ale ciągle nie wiemy gdzie szukać następnego przedmiotu.

-Ano nie wiemy -odpowiedziała zrezygnowana Jenny.

To znalezisko samo w sobie było odpowiedzią. Mamy szukać tam, gdzie jeszcze nie szukaliśmy. Po prostu. Skoro ktoś to schował, licząc na to, że ktoś to odnajdzie, następne też muszą gdzieś być. Ale czy nie zależało by temu „komuś”, żeby znajdował wskazówki po kolei, a nie jak popadnie. Podeszłam do stolika i wzięłam z niego opancerzone pudełeczko. Ono musi skrywać jeszcze jakąś tajemnice. Nagle poczułam, jakby moje palce przejechały po jakiś dziurkach. Na pudełku były jakieś znaki. Nie wyglądały na litery, nawet nie na hieroglify. Bez czekania na czyjąkolwiek reakcję pobiegłam do pokoju. Wzięłam leżące na biurku pióro i podbiegłam do skrzynki. Ręce mi się trzęsły, z trudem podniosłam wieko. Wzięłam dwie kartki. I wybiegłam z pokoju szybciej niż do niego wbiegłam. Wróciłam do kuchni i położyłam rzeczy na stoliku.

-Jack, masz jakąś szmatkę? Kilka szmatek?-spytałam się Jacka.

-Mam -odpowiedział, ciesząc się, że trochę poeksperymentujemy.

Starałam się uspokoić oddech. Ręce drżały mi jak listki osiki na wietrze. Raz...dwa...trzy... i gdzie jest to opanowanie? Nagle wrócił Jack.

-Wiesz, że mówiąc kilka miałam na myśli kilka, a nie kilkaset?-powiedziałam na jego widok z dwiema wielkimi torbami szmat.

A było ich pełno. Do wyboru do koloru. Wzięłam jedną długą i jedną małą. Tą drugą odłożyłam na stolik. A z tej pierwszej próbowałam zrobić prowizoryczną rękawiczkę. Umiałam zawijać bandaże, więc i to mi się uda. Nie wyglądała może pięknie, nawet palców nie zakrywała, ale zawsze coś. Dałam pudełeczko Jimowi, podobnie jak pióro i kartki. Położyłam na stół kilka warstw grubych cerat, które jakimś cudem znalazły się w kolekcji Jacka. Postawiłam pudełeczko przed sobą. Kartkę położyłam obok, a pióro chwyciłam w ręce. Miało ono złotą obręcz. Przekręciłam je w tym miejscu i otworzyło się. Wyjęłam wkład i ostrożnie je przedziurawiłam. Polałam te znaki tak, że tusz został w zagłębieniach, a resztę ostrożnie wytarłam. Przyłożyłam papier i z całej siły przycisnęłam. Poczekałam chwilę, aż wyschnie i spojrzałam na kartkę. Dziwne znaki. Bardzo dziwne. Jakieś kreski, może to jakiś szyfr. Alfabet z kresek. O co w tym chodzi. Nagle moją uwagę przykuło odbicie tej kartki w dzbanku. Nie wiem, czemu tylko ja mam dzisiaj takie przebłyski inteligencji. To było pismo runiczne! Tylko był pewien mały problem. Nigdy w życiu nie tłumaczyłam takiego pisma. Interesowała się tym moja koleżanka, więc ten alfabet potrafiłam rozpoznać. Niestety, nie uczyła mnie tego, więc ja po prostu tego nie wiem.

~~***~~

Hej wszystkim :D

A więc tak. Nie wiem czemu, ale pod ostatnim rozdziałem nie było prawie wcale komentarzy :(  Nie zdziwiłoby mnie to <moje wypociny nie są warte komentowania> ale kiedyś było ich dużo więcej. A więc komentujcie xD

Ten rozdział dedykuję moim koleżankom z klasy, za to, że o istnieniu tego bloga dowiedziałyście się przez czysty przypadek xD

Do wtorku :D  Pozdrowionka =>

Amy Berry

3 komentarze:

  1. Woooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooow
    takich wypocin na pewno nikt nie chce czytać, nawet ja czytam :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja jestem czysta! Komentowałam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Dopiero teraz zauważyłam, że pytałaś, i odpowiadam-nie, nie mam gg, ale niedługo założę. Brak czasu mnie dobija.

    OdpowiedzUsuń