wtorek, 29 kwietnia 2014

Rozdział X - "Hidden facts"

-Myślisz, że to...?-mówił Jim, ale bezceremonialnie mu przerwałam.

-Nóż rytualny.

-Tu jest za mało krwi, jak na morderstwo. Ktoś po prostu zranił nim kogoś, albo siebie. Ale na kartce pisze coś równie ciekawego. A bynajmniej język, w którym to napisano. „Dans les mots des numéros sont cachés, et dans les faits cachés. Seulement ce sera lu qui ressemble coeur, pas l'œil.” Nie wiem, hiszpański? A może francuski? Tym razem tak szybko nie poradzimy sobie z rozwiązaniem. Ale jak na dwa dni to i tak dużo już zrobiliśmy -odparł Jim, ziewając.

-A więc trzeba by było odpocząć -odpowiedział na to Jack, rozsiadając się w fotelu.

Jim usiadł na kanapie, a Jenny usiadła koło niego. Przysiadłam na małym krzesełku przed fortepianem.

-Działa?-spytałam.

-No oczywiście!-odkrzyknął Jack- W tym domu działa wszystko! A ty umiesz na tym ustrojstwie grać?

-A chcesz się przekonać?-odpowiedziałam mu pytaniem na pytanie.

Delikatnie nacisnęłam jeden z klawiszy. Piękne, czyste brzmienie. Co by tu zagrać? Walc śmierci. „Death waltz”. <http://www.youtube.com/watch?v=1IQajv9-9nQ> Piekielnie trudny utwór. Ale dam radę. Początek nawet łatwy. Uważałam na każdy palec. Nie chciałam się pomylić. Melodia stawała się coraz szybsza. Coraz więcej klawiszy musiałam uderzać. Chwila wytchnienia. I najcięższy kawałek. Wszystkie palce miałam w ruchu. Takie granie jest bardziej męczące niż bieganie. Koniec. Przypomniałam sobie, dlaczego nazywa się to walcem śmierci. Umrzeć można ze zmęczenia. Ale ja lubię się popisywać. Więc już wiedziałam co zagram jako kolejne. „Death waltz” to przy tym piosenka dla początkujących. „Descent Into Madness”.<http://www.youtube.com/watch?v=xUeeKZeGOz0> Ostatnia piosenka, której nauczyłam się grać. Jeszcze nigdy mi nie udało zagrać jej bezbłędnie. Ale do odważnych świat należy. Początek cichy i spokojny. Ale tej piosenki nie można oceniać po okładce. Tempo coraz bardziej przyspieszało. Coraz cięższe. Raz głośniej raz ciszej. Raz łatwo, a raz tak, że ledwo nadążałam uderzać w klawisze. Teraz znowu kawałek cichszy. Wolny i melancholijny. A już po chwili znowu melodia nabrała tempa. Żywa i straszna. Najcięższy kawałek. I koniec. Cicha przygrywka. Odsunęłam się od fortepianu. Starałam się złapać oddech. Rozległy się brawa. Nie tylko Jenny, Jacka i Jima. W przejściu stało kilkanaście osób, których nawet nie znałam. Wstałam i ukłoniłam się. Ludzie się porozchodzili. A ja nie wiedziałam co powiedzieć. No aż tak pięknie chyba nie było.

-Wow!-po chwili odpowiedział Jack.

-Cudowne!-komentowała Jenn- Gdzie ty się tak pięknie nauczyłaś grać?

-Jak byłam mała, to babcia mnie uczyła. A nuty od tych piosenek w moje ręce wpadły przez przypadek. I oto cała historia -dodałam na zakończenie.

-Wszystko ładnie, pięknie, ale my ciągle nie wiemy co tutaj pisze.-powiedział Jack, machając mi przed oczami świstkiem papieru.

Gdzie mu się tak śpieszyło? Ale miał rację. Trzeba działać. Wzięłam do ręki słownik. Pełno ich tutaj było. Ale po dłuższych poszukiwaniach wiedziałam jedno.

-To nie jest po hiszpańsku.

-No to po francusku spróbuj -stwierdził Jim.

Tylko był mały problem. Tutaj nie było takiego słownika. Chyba nie. Zaczęłam wykładać wszystkie książki po kolei. W końcu znalazłam. Poukładałam księgi na swoje miejsca i zatopiłam się w lekturze. „Dans les mots des numéros sont cachés, et dans les faits cachés. Seulement ce sera lu qui ressemble coeur, pas l'œil.” Każdy wyraz po kolei. W końcu dojdę do tego, o co w tym chodzi.Jim miał łatwiej, on znał podstawy włoskiego. A ja francuskiego nawet nie słyszałam. Ale cóż. Dans les mots znaczyło w słowach, a des numéros sont cachés numery ukryte. Et dans les faits cachés i ukryte fakty. Seulement ce sera lu qui ressemble coeur, pas l'œil będzie tylko do odczytu, który przypomina serce, a nie oczami. Trochę to dziwnie brzmi.

-W słowach numery ukryte i ukryte fakty. Będzie tylko do odczytu, który przypomina serce, a nie oczami -powiedziałam ze zrezygnowaniem- Trzeba to trochę przerobić. Tylko jak?

-Mam pewien pomysł...-powiedział tajemniczo Jack- Trzeba cię posadzić przy oknie, może ptaki coś ci powiedzą.

-Ha, ha, ha. Bardzo śmieszne -odpowiedziałam mu z przekąsem.

-No cóż, próbowaliśmy -pocieszał nas Jim.

Nie, ja się nigdy nie poddaję. Usiadłam po turecku na sofie. Musiałam się skupić. W słowach numery ukryte i ukryte fakty. Nie w stylu poprzednich zagadek. Rymowały się, chociaż nie zawsze były w nich rymy. Hmmm... Tam na pewno nie będzie ukryte. Bo dwa razy by się nie powtarzało.

-Jim, jakie są synonimy do słowa ukryte?-spytałam się doktorka.

-Schowane, zatajone, sekretne, niewidoczne.-odparł.

W słowach numery ukryte i schowane fakty? Nie, to głupio brzmiało. W słowach numery ukryte i zatajone fakty. Lepiej. Ale fakty są zatajone w słowach czy w numerach? Chyba w numerach. W słowach numery ukryte, a w nich zatajone fakty. Coraz lepiej. A może w słowach numery są ukryte, a w nich fakty zatajone. Nie, sylaby się nie zgadzają teraz. Chyba, że bym numery na cyfry zamieniła... Zgadza się, po osiem. I od razu lepiej brzmi.

-W słowach cyfry są ukryte, a w nich fakty zatajone.-zarecytowałam.

Zdziwione miny moich przyjaciół mówiły same za siebie.

-Myślisz podobnie jak autor tych wierszyków -skomentował to Jack.

Bezwiednie zerknęłam na kamerę i uśmiechnęłam się. Jak to dalej leciało...? Będzie tylko do odczytu, który przypomina serce, a nie oczami. Tam na pewno nie będzie przypomina. Sercem, a nie oczami... patrzeć sercem, a nie oczami. Będzie tylko do odczytu. Czyli, że przeczyta to tylko ta osoba, która patrzy sercem, a nie oczami.

-Przeczyta to tylko ta osoba, która patrzy sercem, a nie oczami -powiedziałam ale od razu się poprawiłam- Tylko ten to przeczyta, kto patrzy sercem, a nie oczami.

-Rozczyta lepiej by brzmiało, nie?-zaproponował Jim.

Ma rację. O niebo lepiej.

-W słowach cyfry są ukryte, a w nich fakty zatajone. Tylko ten je rozczyta, kto patrzy sercem, a nie okiem -powtórzyła wszystko Jenn- O co w tym chodzi? W jakich słowach?

I tutaj kolejny problem. W jakich słowach? Tytuł piosenki, albumu, a może... 

~~***~~

HEJ WSZYSTKIM XD

Długo mnie nie było, wiem. I za to was serdecznie przepraszam :)

I ten właśnie rozdział chciałabym zadedykować wszystkim tym, którzy mimo mojej długiej nieobecności zaglądali tutaj xD  I tym osobom, którym obiecałam dedykację, czyli 

Milli - za te bezcenne rozmowy na gg :D

Marysi Małgosi - również za wspaniałe gadanie na gg i za rozwalanie mnie tekstami xD  w sumie, to chyba jeden z nich tu napiszę xD

                             Amy Berry - "Nazwałabyś swoje dziecko Mercedes?
                                                 XD
                                                 Bo ja nie :D"

                             Marysia - "Mercedes, jedziemy"


                  i ten tu oto dialog mnie rozwalił <nie wiem jak was, piszcie w komentarzach xD>  chyba z pół                      godziny dusiłam się ze śmiechu xD A wracając do dedykacji...

Oktawii - za to, że ci obiecałam :P   i za wiele innych... xD

mojej koleżance <jak to przeczytasz, będziesz wiedziała, że o ciebie chodzi i dlaczego masz tą dedykację, bo ci mówiłam, jak byłam u ciebie w sobotę bodajże>

i dla wszystkich którzy komentują tego bloga, zaglądają tu w w ogóle... JESTEŚCIE WIELCY XD


Mam nadzieję, że się na mnie nie obraziliście za tak długą nieobecność xD   Po prostu mało czasu, dużo obowiązków i wyjazdów :D    

A teraz informacja dla osób <którym się nie chce czytać prologu, gdzie to napisałam>   TO OPOWIADANIE TO JEST FANFICTION 
to znaczy, że bohaterów i wydarzenia biorę z czegoś, w moim przypadku Dom Zagadek < na facebooku The Panic Room Outrage>  ale to nie znaczy, że wszystko będzie idealnie tak, jak w tej grze. Dodałam <i dodam> bohaterów, zmienię nieco fabułę <czyt. dosyć dużo zmienię fabułę> i nie piszcie mi już, że nie wszystkie wydarzenia zgadzają się z oryginałem, bo tak nie będzie. Pisanie tego samego według mnie nie ma sensu. A fanfiction na tym polega, żeby bohaterom po swojemu pozmieniać losy. Mam nadzieję, że teraz zrozumieliście :D

I taka ciekawostka, nie musicie do mnie zwracać się pełnym tytułem Amy Berry bo na to szkoda czasu. Starczy samo Amy xD   I takie krótkie fajne :D  

hmmm... i co by tu jeszcze... Dobra, zanudzę was tymi informacjami xD  Na dziś starczy :D

Pozdrawiam i do yyy... napisania xD

Amy Berry





6 komentarzy:

  1. Foch forever i w ogóle jesteś be! Za krótkie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Po pierwsze, nareszcie nadrobiłam twoje rozdziały :)
    Jestem z tego powodu tak szczęśliwa, że chyba zacznę się uczyć latać :P

    Po drugie przesłuchałam „Death waltz” i „Descent Into Madness”. To jest piękne, nie mam pojęcia jak można tak szybko i zarazem przepięknie grać. Muzyka jak miód na moje uszy, torturowane przez okropne dzwonki w szkole.
    Zagadki, które tu zamieszczasz coraz bardziej mnie ciekawią. Jestem zachwycona.
    Proszę pisz następny rozdzialik dla nas szybciutko :)
    Do następnego

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej , sorry za brak komentarzy ostatnio ale .......czas ,czas , czas mnie gonił jak wściekły :(
    Nadrabiam zaległości i cóż dodać ? Chyba tylko tyle - nadal ciekawe ,wciągające i dobrze się czyta. Osobiście wolę te krótsze ale częstsze rozdziały;)
    Ty pisz a ja będę czytała -nadal :) Pa....

    OdpowiedzUsuń
  4. Uff.. nadrobiłam. Świetnie jest! Nie mogę doczekać się co dalej.
    Wpadnij też czasem do mnie krainalez.blogspot.com kolorowakreda.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń